Adriana Patelczyk - psychoterapia Wejherowo

Adriana Patelczyk - psychoterapia Wejherowo Psychoterapia w Wejherowie
Mgr Adriana Patelczyk, rejestracja : 502855568

12/08/2025

Czas wakacyjny sprzyja zatrzymaniu, refleksji…
To także moment, w którym wielu z nas wyrusza w podróż - rozumianą nie tylko jako zmianę miejsca, ale jako drogę ku spotkaniu z samym sobą i początkowi wewnętrznej przemiany.

Chcemy przypomnieć z tej okazji rozmowę Agnieszki Jucewicz z Bartłomiejem Dobroczyńskim z sierpnia 2017 r. która ukazała się w „Wysokich obcasach Extra” pt. „Podróż DO SIEBIE”.

Podróż jako…

Wezwanie do drogi
Czy podróż może leczyć? Bartłomiej Dobroczyński w rozmowie z Agnieszką Jucewicz przypomina, że nie chodzi tylko o pokonywanie kilometrów. Podróż może być wędrówką przez świat, ale też – a może przede wszystkim – wędrówką w głąb siebie. Czasem zaczyna się od kryzysu: poczucia pustki, wypalenia, duchowego znużenia. Pojawia się wtedy potrzeba wyrwania się z codzienności, zmiany perspektywy, odzyskania uważności.
Dawne lekarstwo
Dawniej podróż była remedium na melancholię. Pielgrzymki, pobyty na wsi, zmiana otoczenia – miały oddzielić człowieka od tego, co go przygniatało. W świecie przesyconym automatyzmem i multitaskingiem, gdzie łatwo przeżyć dzień „na autopilocie”, podróż może pełnić tę samą funkcję: obudzić, przywrócić kontakt z tym, co istotne.

Obudzenie wewnętrznego bohatera
W tradycjach duchowych podróż często pojawia się jako moment przebudzenia. Wymaga bycia „tu i teraz”: troski o siebie, reagowania na nieprzewidziane sytuacje, spotykania ludzi, którzy stają się wyzwaniem i nauczycielami. W ten sposób zewnętrzna droga odbija wewnętrzną przemianę.

Przekroczyć ego
Według Junga nerwica to odmowa ego przed zmianami. Im bardziej trzymamy się obrazu siebie, który już znamy, tym bardziej narażamy się na cierpienie. Podróż – jeśli jest świadoma – pomaga rozpuścić ten pancerz. Uczy, że jesteśmy częścią większej całości, że nasze cierpienie nie jest jedyne.

Podróż bez mapy
Nie zawsze musi to być podróż w sensie geograficznym. Czasem to zmiana sposobu patrzenia na życie: traktowanie każdego dnia jak nowej przestrzeni do odkrycia. Dobroczyński mówi o podróży jako „przeglądzie duszy” – chwili, gdy to, co spotykamy na zewnątrz, pomaga usłyszeć, co dzieje się w środku.

Otworzenie się
„Za każdym razem, kiedy będziesz chciał się opancerzyć, odgrodzić od świata – stracisz poczucie bezpieczeństwa. A kiedy pancerz zrzucisz, otworzysz się – będzie lepiej.” To zaproszenie, by potraktować podróż – zarówno tę w świecie, jak i tę wewnętrzną – jako narzędzie otwarcia, przemiany i spotkania z tym, co naprawdę ważne.

Podróż DO SIEBIE
psychologiem BARTLOMIEJEM DOBROCZYŃSKIM rozmawia AGNIESZKA JUCEWICZ - fragmenty dla zainteresowanych źródłowym tekstem

"AJ: Dlaczego ludzie w sytuacji kryzysowej wyruszają w samotną podróż? Przykładów nie brakuje – i w życiu, i w popkulturze.

BD: (…) dorosły może, w kryzysie, wrócić do swojego nomadycznego dziedzictwa i wtedy pragnie wyruszyć w drogę. (…)

AJ: Inny trop?

BD: Podróż jako sposób na budzenie uważności. (…)
Ruszenie w drogę do miejsc, w których wcześniej nie byliśmy, nowe sytuacje budzą refleksję, świadomość.

AJ: „Idę spotkać się z samym sobą"- mówią często ci, którzy w taką podróż wyruszają.
(…)
BD: W psychologii archetypowej (…) podróż jest czymś, co uruchamia uśpionego w nas bohatera. Za tym kryje się pewna wizja, która ma swoje źródło w platonizmie, a potem w neoplatonizmie. Mówi ona, w bardzo dużym uproszczeniu, że aby człowiek mógł zrealizować pełnię swojego człowieczeństwa, musi tego podróżującego bohatera obudzić.
I z tej perspektywy problemy psychiczne nie są traktowane jak choroba, coś, co w zmedykalizowanej wersji nazwano by na przykład melancholią, neurastenią, hipochondrią, tylko jako hasło z wnętrza, żeby coś ze sobą zrobić.
Jung uważał, że życie złożone jest z faz. Najważniejszy moment przychodzi wtedy, kiedy człowiek ma poczucie, że wyczerpał swoją rozprawę ze światem.

AJ: Co to znaczy?

BD: Wykształcił się, założył rodzinę, osiągnął względną stabilizację i narasta w nim poczucie, że to już nie wystarcza, że przystosowując się do świata, do innych, zaniedbał siebie. Serialowy Tony Soprano najlepiej to opisuje. Urodził się jako wrażliwy, delikatny chłopiec, ale świat wymagał od niego, żeby strzelał ludziom w głowy i tłukł ich młotkiem, więc on z tej swojej delikatnej, wrażliwej części musiał zrezygnować.

AJ: Mówimy o kryzysie wieku średniego?

BD: Raczej egzystencjalnym. On może się pojawić na różnych etapach życia, niekoniecznie w jego połowie.
Jung pisze o takich uczuciach, jak: pustka, wyjałowienie, poczucie relatywności. (...) Człowiek zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, jakie są jego możliwości, co dokładnie ma, ile to jest warte, ile może stracić. I zaczyna pragnąć czegoś innego, głębszego. Pojawia się wezwanie do „opus contra naturam", czyli do działania przeciw naturze, porzucenia tego, co się osiągnęło, po to żeby....

AJ: …dowiedzieć się, kim tak naprawdę się jest?

BD: Dokładnie. Różne rzeczy u różnych ludzi mogą ten proces uruchomić. U jednych wielka porażka, u innych wielki sukces. Ktoś na przykład dostanie Nagrodę Nobla i pomyśli sobie: "To mój koniec. Po ptakach". I wtedy pojawi się wezwanie, żeby ruszyć w drogę.

AJ: Dosłownie?

BD: Może być dosłownie. Ale taka podróż może mieć też charakter symboliczny. Realizować się w umyśle, w snach, w marzeniach, w twórczości. Nieprzypadkowo podróż stała się w licznych koncepcjach - duchowych, psychologicznych czy quasi-psychologicznych - modelem na przebudzenie. Bo ona naturalnie wymusza pewne postawy, zachowania, myśli, które temu przebudzeniu sprzyjają.
(…) Podróż może zaangażować nas znowu w życie, ale pod warunkiem, że ona będzie tak pomyślana – „potrzebuję wziąć urlop od życia, od siebie takiego, jakim byłem dotychczas, otworzyć się na nowe, zobaczyć, kim jestem" - a nie będzie leżeniem pod palmą na Bahamach czy wyjazdem nastawionym na chlanie i kopulację bez ograniczeń.

AJ: Znajomy w kryzysowym momencie wyruszył szlakiem pielgrzymów do Santiago de Compostela, choć jest niewierzący. Chciał wyleczyć złamane serce.

BD: I intuicyjnie wybrał podróż, w której rzeczywiście miał szansę to zrobić - pielgrzymkę, a nie na przykład wycieczkę do Disneylandu. Musiał się skupić na tym, że by zorganizować sobie nocleg, jedzenie, zadbać, żeby nie zmoknąć, a jak zmókł - o to, żeby się wysuszyć. Odtworzył sytuację człowieka pierwotnego, który nie może sobie pozwolić na żaden automatyzm. Musi być w tym, co tu i teraz, bo w przeciwnym razie mogłoby się to dla niego skończyć tragicznie.
Druga rzecz, która nadaje podróży charakter duchowy i budzi wewnętrznego bohatera - to spotkania z postaciami, sytuacjami, które stanowią wyzwanie. I na które musimy odpowiednio zareagować. W podróży tymi wyzwaniami są inni podróżnicy, lokalni mieszkańcy, nowe okoliczności.

AJ: Odpowiednio, czyli jak?

BD: Mówią o tym wszystkie mity, baśnie, legendy - żeby zdobyć koronę człowieczeństwa, trzeba odrzucić siebie, zanegować ego, pomóc słabszym. Znajdzie pani to we wszystkich religiach – „ oddaj ostatni płaszcz”, „nakarm głodnego", „zaopiekuj się chorym", a teraz potwierdza to jeszcze współczesna psychologia. Mnóstwo badań dowodzi, że ludzie szczęśliwi to ci, którzy dbają o relacje z innymi, którzy wolą dawać, niż brać.
Jung czy Hillman powiedzieliby, że podczas takiej podróży człowiek w rzeczywistości zewnętrznej modeluje swoją psychikę.

AJ: A prościej?

BD: Weźmy pani znajomego, który wyruszył do Santiago de Compostela. Miejsce, z którego wyruszam, to jestem ja, teraz. Santiago to jest to, kim mam się stać. Podróż fizyczna odbywa się równolegle do podróży psychicznej, w głąb siebie. Nawzajem się dopełniają i z siebie korzystają. To jest podstawa każdego systemu duchowego. W Oriencie mówi się: „Wszystko, co widzisz, to jest twój umysł. To, co się dzieje na zewnątrz, jest odbiciem tego, co się dzieje wewnątrz i vice versa. Chodzi o to, żeby te światy stały się kompatybilne. Ale żeby to się stało, potrzebna jest duchowa przemiana. I w dzisiejszym, postsekularnym świecie, w którym nie mamy już żadnych narzędzi do takiej przemiany, podróż, o jakiej teraz rozmawiamy, może pełnić funkcję tego narzędzia. Dzięki niej człowiek może dostrzec, że jest częścią większej całości.
(…)
AJ: Podróż może być takim sprzątaniem duszy?

BD: Raczej jej przeglądem, inspekcją. Jeśli poważnie potraktuję motyw, że wszystko, co widzę, to odzwierciedlenie mojego wnętrza, to kiedy wyruszę w podróż, będę się przyglądał temu, co się wydarza, i zorientuję się, co się we mnie tak naprawdę dzieje, Ludzie, jak wracają z takich podróży, mówią często: „I wtedy uświadomiłem sobie to i to”. „Nagle zrozumiałem, co jest dla mnie ważne”.

AJ: Mówią też ”Zobaczyłem, że wszyscy jesteśmy podobni. Znajomy, który poszedł do Santiago, powiedział: „Zorientowałem się, że inni też cierpią, też im się nie udaje. To mnie do nich zbliżyło.

BD: To są oczywiście wszystko spekulacje, ale jeżeli prawdą jest, że zaniedbujemy naszą duszę, a ona jest istotą czułą, wrażliwą, delikatną, rozumiejącą, jest czymś więcej, niż możemy sobie wyobrazić, to moment, w którym damy jej dojść do głosu, ujawni natychmiast jej naturę i zdolności.

AJ: Czyli co?

BD: To, że nagle zaczniemy patrzeć na innych ludzi, rośliny, zwierzęta tak, jak na to zasługują, a nie przez pryzmat interesów, użyteczności. Do czego współczesny świat, który jest przeciwko duszy, nas zmusza. Na przykład wiem, że jest jakiś człowiek, które mu powinienem pomóc, ale kalkuluję, że mnie na to nie stać energetycznie, bo zajmuję się już pięcioma innymi osobami i jak dorzucę szóstą, to umrę. W świecie duchowym takich kalkulacji nie ma. Tam, jak cię ktoś prosi o płaszcz, dajesz mu dwa. Powierzchnia mówi: „Lepiej jest dostać 1000 złotych, niż dać 1000 złotych". Głębia mówi: „Lepiej dać komuś 1000 złotych, niż dostać".
Uważna podróż uwrażliwia na innych. Jest okazją do transcendencji, do wyjścia siebie - ze swojej kuli, jaskini, norki. Tego chce i mistrz Eckhart, i Dalajlama, i szaman Amazonii. I to zobowiązuje. Bo, jak ktoś przychodzi do mnie, to ja mogę mu powiedzieć: „U mnie tak się nie robi", „Nie siadaj tu", „Roznosisz zarazki, idź stąd", ale kiedy ja przychodzę do kogoś, to nie mogę mu mówić, co ma robić, jaki ma być.
Religia, w swoim najmądrzejszym powiedzeniu, mówi: „Kto chce zyskać swe życie, straci je. Kto je straci, zyska". A inaczej: za każdym razem, kiedy będziesz chciał się opancerzyć, odgrodzić od świata, stracisz poczucie bezpieczeństwa, będzie gorzej, a kiedy pancerz zrzucisz, otworzysz się, będzie lepiej.
(…) Istotą takiej podróży jest zrozumienie tego, że ja nie jestem najważniejszy, że wszyscy jesteśmy częścią jednego, kosmicznego dramatu. To, co odkrył pani znajomy. Ja kocham, cierpię, męczę się, ale ty też kochasz, cierpisz, męczysz się". „Aha, czyli nie jestem w tym sam, i to moje cierpienie nie jest wcale takie wielkie". (…) Według Junga nerwica to odmowa ego przed zmianami. Im bardziej przywiązujesz się do ego, im bardziej chcesz się chronić i utrzymywać w niezmienionej postaci, tym bardziej skazujesz się na cierpienie. Dlatego chociażby warto to ego rozpuszczać. Bo nasze narcystyczno-egocentryczne zajęcie się sobą jest idealnym przepisem na klęskę, rozpacz i ból.

AJ: Ludzie wracają z takich podróży i czasem rewidują zupełnie swoje życie.

BD: Czasem tak, czasem nie. Ja, jak jadę na Roztocze, to jest mi wspaniale. Śpię po 12 godzin, oddycham czystym powietrzem, ptaki mi kląskają nad uchem. Wracam do Krakowa, jest dwa razy gorzej niż przed wyjazdem. Duszę się, telepie mnie, dopada mnie codzienność. Jaki z tego moral?

AJ: Lepiej nie wyjeżdżać?

BD: Przychodzi mi teraz do głowy taka odpowiedź, paradoksalna - ta zmiana, której doświadczam podczas podróży, może być trwała, pod warunkiem że ja z tej podróży nigdy nie wrócę.

AJ: Jak to rozumieć?

BD: Na przykład tak, że na co dzień zacznę traktować ludzi tak, jakbym był u nich, a nie u siebie. Edward Stachura zapytany kiedyś, co to znaczy, że jest źle psychicznie, odpowiedział: "Budzić się codziennie w tym samym dniu". Jeśli traktuję życie jak podróż, to każdy dzień będzie inny i będę go ciekaw. Bezduszna monotonia to zabójstwo. Budzisz się rano i jest rozpacz: po co mi to wszystko?
(...)"

📌 Źródło: „Wysokie Obcasy Extra”, sierpień 2017, „Podróż DO SIEBIE” – rozmowa Agnieszki Jucewicz z Bartłomiejem Dobroczyńskim

07/08/2025





Za:

01/08/2025

„Self to stado ptaków”. To niezwykłe zdanie odnalazłam w książce Judith Pickering Kochać. Terapeutyczne ścieżki ku miłości (2023:33). Wypowiedział je w trakcie rozmowy prywatnej kolega autorki, ich wymiana miała miejsce ponad dekadę przed pierwszym wydaniem publikacji. Wyobraziłam sobie, że te słowa wywarły na Judith duże wrażenie, że ją głęboko poruszyły, dlatego zapamiętała je i zdecydowała się przywołać. Pomyślałam, że tych dwoje ludzi, łączyło głębokie porozumienie, skoro tak niezwykłą myśl mogła zrodzić ich osobista rozmowa. Niektóre emocjonalne wymiany zostają w umyśle na długo, wracają w nieoczekiwanych momentach - dopóki nie zostanie uchwycone ich głębsze znaczenie i nie zostaną one umieszczone we właściwym kontekście.

W ten sposób zagnieździł się we mnie żart opowiedziany mi pewnego dnia przez koleżankę, która mówi o samej sobie „poetka z małego miasteczka”. Brzmiał on mniej więcej tak: Pijany mężczyzna wraca do domu. puka do drzwi, otwiera jego żona i wówczas on pyta: „Przepraszam, czy ja tutaj mieszkam?” Kobieta odpowiada: „Nie, pan tutaj nie mieszka”. Mężczyzna odchodzi i błąka się przez trzy godziny po czym sytuacja się powtarza, puka do tych samych drzwi i zadaje to samo pytanie i dostaje tą samą odpowiedź: „Przepraszam, czy ja tutaj mieszkam?”. „Nie pan tutaj nie mieszka”- odpowiada jego żona. Po kolejnej godzinie ma miejsce podobna wymiana, ale tym razem mężczyzna nie odchodzi tylko mówi: „To niech mi pani to wytłumaczy, jak to jest możliwe, że pani mieszka wszędzie, a ja nigdzie?”.

Pomyślałam, że to opowieść o człowieku, który nie ma kontaktu z własnym doświadczeniem, a jednocześnie je powtarza – i w tym sensie o nim pamięta. Ale także historia o tym, że jeśli tracimy kontakt ze swoim ciałem („domem”), to podobnie jak ów mężczyzna „nie mieszkamy nigdzie”, za to nasze pragnienie mieszka wszędzie.

Niektórzy analitycy uważają, że dobra interwencja to nie tyle interpretacja trafna, czy „prawdziwa”, ale taka, która wprowadza coś nowego, pozwala wyjść z martwego cyklu powtórzeń. W żarcie widzimy serie porażek, ale w każdą z nich wpisane jest drobne przekształcenie, np. mężczyzna potrzebuje coraz mniej czasu, by ponownie zapukać do drzwi. Ostatnie zdanie sprawia, że porażka zaczyna wkraczać na inne orbity, zmienia się jej trajektoria. Jak mawiał Samuel Beckett: Try again. Fail again. Fail better.

E.Sala-Hołubowicz, Słow(n)ik, w: Idiomy.

fot. S. Altay

01/08/2025

Czy myśleli Państwo kiedyś, ile warte byłoby życie bez bezsilności?

"Własne poczucie bezsiły nigdy nie jest całkiem własne. Choć pochłania niczym ból, który uniemożliwia odczuwanie empatyczne i skazuje na samotność, to i tak okazuje się relacyjne. Jest się bezsilnym wobec kogoś lub czegoś, choćby obiekt był najbardziej abstrakcyjny, a przyczyny stanu niejasne. Podobnie próby przekroczenia zwykle nie udają się w pojedynkę. Kluczowa staje się kwestia zależności. Najłatwiej myśleć, że jest się bezsilnym "przez" coś, a wychodzi się z tego stanu "dzięki" czemuś". Nurtują mnie jednak kwestie, które zaburzają ten układ wynikania. Czy bywa się bezsilnym nie przez coś, ale dzięki komuś lub czemuś? Jakie siły mają potencjał wprawiania osób w ten stan? Czy aby na pewno bezsilność zawsze jest czymś negatywnym, czego należy unikać? I czy w ogóle można ją przekroczyć? Ile warte byłoby życie bez bezsilności?"
Agnieszka Dauksza, Ludzie nieznaczni, Taktyki przetrwania

31/07/2025

Mamy wolne miejsce na psychoterapię niskopłatną, prowadzoną przez doświadczone psycholożki, psychoterapeutki w trakcie kształcenia.

Czy terapia prowadzona przez stażystów - terapeutów po drugim roku szkolenia jest skuteczna?
Zachęcamy do lektury artykułu (link w komentarzu)

Poniżej streszczenie wyników:
W projekcie wzięło udział 19 pacjentów poddanych rocznej terapii, prowadzonej przez
kształcących się terapeutów (N = 5) korzystających z cotygodniowych superwizji grupowych. Badani trzykrotnie wypełnili kwestionariusz pozwalający na ocenę ich zdrowia
psychicznego. Podczas rocznej terapii zaobserwowano istotną poprawę wskaźników dobrostanu
psychicznego. Średnio uzyskano poprawę o 51%, co dla pacjentów oznaczało przesunięcie do grupy osób niedoświadczających zaburzeń psychicznych.
Wnioski: psychoterapeuci kształceni zgodnie z powszechnym w Polsce modelem mogą zapewnić pacjentom skuteczną psychoterapię, zwłaszcza w oparciu o superwizję skoncentrowaną na wspieraniu podstawowych czynników leczących wspólnych dla wszystkich modalności terapeutycznych.


31/07/2025

"A child in distress is not looking for attention, but for understanding."

We believe mental wellbeing is the foundation from which children and young people achieve their potential. By continually expanding our understanding and translating it into practice, we can ensure they get the right support at the right time.

This September, we’re bringing together psychoanalytic and psychodynamic practitioners, academics and researchers from around the world for the 46th International Psychoanalytic Child Psychotherapy Colloquium.

Don’t miss this opportunity to network and share practice with your colleagues and learn from experts in the field.

Book your place now: https://orlo.uk/CgC3i

25/07/2025

„Sierpniowy niepokój” czyli wakacje od terapii wg GPT

Dlaczego sierpień stał się „miesiącem bez terapii”?

1️⃣ Początki w Wiedniu i Londynie
Tradycja dłuższego urlopu latem wywodzi się od pierwszych psychoanalityków na początku XX wieku.
Zarówno Freud, jak i jego koledzy w Wiedniu, potem w Londynie, wyjeżdżali na wakacje zwykle w sierpniu — często na całe 4–6 tygodni.
Był to czas dla zdrowia psychicznego samego terapeuty, refleksji, pisania, ale też, co ciekawe, dla procesów w pacjencie.



2️⃣ „Letnia luka” miała znaczenie terapeutyczne
Z perspektywy klasycznej psychoanalizy, przerwa w terapii nie była wyłącznie uciążliwością:
• Była uważana za naturalną okazję do przeżycia i zbadania lęku separacyjnego.
• Ujawniała, jak pacjent radzi sobie z brakiem obiektu (terapeuty) — to ważny materiał analityczny.
• Wracając po przerwie, pacjent i analityk mogli przyjrzeć się, co działo się w fantazjach, marzeniach, obawach.



3️⃣ Dlaczego akurat sierpień?
• W wielu krajach Europy kontynentalnej, szczególnie we Włoszech, Francji, Hiszpanii i częściowo w Austrii, sierpień był historycznie miesiącem urlopów (wakacji szkolnych i zamykania gabinetów).
• Freud, który przez większość swojego życia mieszkał i pracował w Wiedniu, praktykował tę tradycję.
• Po II wojnie światowej psychoanaliza rozwinęła się w USA, a emigranci z Europy przenieśli ze sobą ten zwyczaj — stąd wielu amerykańskich analityków do dziś robi w sierpniu dłuższą przerwę.



4️⃣ Skąd wzięło się to żartobliwe nazewnictwo?
• Pacjenci i terapeuci zaczęli mówić z lekką ironią o „August break” albo „the August gap”, podkreślając, że to bywa trudne emocjonalnie.
• „August is the cruelest month” to parafraza z Eliota, która w środowisku psychoterapeutycznym stała się powiedzeniem opisującym, jak bolesna może być przerwa dla pacjentów.



✨ W skrócie: sierpień bez terapii to pozostałość po dawnym, głęboko zakorzenionym w psychoanalizie zwyczaju robienia przerwy wakacyjnej, która — poza odpoczynkiem dla terapeuty — miała też funkcję diagnostyczną i terapeutyczną.

18/07/2025

Czy teoria D.W Winnicotta może być przydatna w leczeniu uzależnień ?
Według D.W. Winnicotta
• Uzależnienie jest „zależnością absolutną”: Winnicott postrzega uzależnienia (od narkotyków, alkoholu, jedzenia czy promiskuityzmu seksualnego) jako próby odnalezienia utraconego obiektu poprzez bezpośrednią gratyfikację
• Jest to podobne do zjawisk przejściowych w rozwoju dziecka, jednak uzależnienia, w przeciwieństwie do dziecięcych obiektów przejściowych, nie są naturalnie porzucane, ponieważ stanowią odpowiedź na deprywację i próbę odzyskania wczesnej relacji z matką/głównym opiekunem sprzed deprywacji.
• Powrót do „magicznego świata” niemowlęcia: Istnieje uderzające podobieństwo między osobami uzależnionymi a niemowlętami w fazie zależności absolutnej. W tej fazie niemowlę nie jest świadome istnienia zewnętrznej matki/opiekuna, która/y zaspokaja jego potrzeby, i żyje w „magicznym świecie”, gdzie potrzeby są samoczynnie zaspokajane. Podobnie, osoby uzależnione często zaprzeczają swojemu uzależnieniu, wierząc, że mogą przestać, kiedy tylko zechcą, a ich ciągłe dążenie do narkotyków to dążenie do nieustannej przyjemności i stworzenia „idealnego świata” bez cierpienia.
• Zespół odstawienny – zderzenie z rzeczywistością: Fizyczne i psychologiczne objawy odstawienia (jak drżenie, stres, ból, niepokój) są jak „ekspozycja na rzeczywistość”, która zagraża przyjemności uzależnionego, podobnie do lęku przed unicestwieniem u niemowlęcia w obliczu braku matki. Obronne fantazje i wszechmocne mechanizmy obronne pomagają przetrwać, ale przede wszystkim chronią przed utratą świata idealnej satysfakcji.
Czemu terapia pomaga?
M.i. dlatego, iż terapeuta staje się obiektem przejściowym: dostosowując się do tęsknoty pacjenta za gratyfikującym obiektem, co pomaga odblokować zatrzymany proces dojrzewania. Przejście od zależności absolutnej do względnej, czyli akceptacja rzeczywistości i ambiwalencji wobec obiektów, jest pierwszym krokiem w procesie leczenia.

Chcesz się dowiedzieć więcej? Zapraszamy do kontaktu:
rejestracja: 58 58 58 099 lub mailowo

Wpis na podstawie:
Drug addiction from a psychodynamic
perspective: Methadone maintenance
treatment (MMT) as transitional phenomena
David Potik1,2*, Miriam Adelson1 and Shaul Schreiber1,
Link do artykułu w komentarzu:

Grafika: Linus z Fistaszków, z kocykiem, swoim obiektem przejściowym

17/07/2025

Refleksje na odejście …

Dziś w nocy odeszła od nas, z naszego artystycznego świata Joanna Kołaczkowska, osoba, której przedwczesna smierć poruszyła też wiele osób ze środowiska terapeutów PTPP. Jako zespół Fb postanowiłyśmy zareagować. Niby wiemy, ze każdy odchodzi, umiera, można powiedzieć, ze musi kiedyś odejść, ale mechanizmy wyparcia, popęd życia pomagają nam nie myśleć o tym zbyt często, a jednak są takie sytuacje, które jednoznacznie konfrontuja z brakiem, z końcem… Winnicot pisał kiedyś w swoich dziennikach „ obym umarł świadomie”. Żona Winnicota wydała te dzienniki już po jego śmierci. Tak zdarza się częściej, ze odkrywamy na nowo różne treści po śmierci kogoś, kogo ceniliśmy, smierć jakby uwypukla znaczenie.

Zygmunt Freud – w "Żałobie i melancholii" (1917)
jako pierwszy wprowadził systematyczne rozróżnienie między:

Żałobą : naturalnym, choć bolesnym procesem przeżywania straty ukochanej osoby.

Melancholią: patologiczną reakcją, gdy utrata zostaje uwewnętrzniona w sposób destrukcyjny.

Freud pisał, ze załoba to proces psychicznego odwiązywania się od osoby zmarłej.
To proces świadomy – człowiek wie, co utracił.
Trwa, dopóki ego nie zdoła wycofać libidinalnego przywiązania do utraconego obiektu i nie ulokuje go gdzie indziej.

W żałobie dominuje smutek, apatia, wycofanie z życia – ale to wszystko jest uznawane za zdrową reakcję.

W melancholii – osoba nie do końca wie, co straciła; to uczucie utraty siebie, często wiązane z depresją i nienawiścią do własnego "ja".
Freud uważał, że żałoba ma swój koniec – że możliwe jest "przepracowanie" straty i powrót do życia.

Myśli Donalda Winnicotta bardzo wspierają rozumienie procesu radzenia sobie ze stratą.

Winnicott podkreśla znaczenie "obiektów przejściowych" (np. kocyk, zabawka) jako form wsparcia w momentach rozłąki – zwłaszcza u dzieci. W żałobie może to być np. pamiątka po zmarłym.
Relacja z matką lub opiekunem to prototyp wszystkich późniejszych relacji. Utrata ważnego obiektu (człowieka) może wywołać kryzys tożsamości i poczucia bezpieczeństwa.
Winnicott mówi o przetrzymaniu bólu psychicznego – dziecko (a potem dorosły) musi nauczyć się wytrzymywać emocjonalny dyskomfort bez rozpadania się.
Podkreślał wagę "bycia z kimś" w żalu, nie próbując za wszelką cenę go znieść – obecność drugiej osoby traktował jako pomoc w przetrwaniu bólu.

Wilfred Bion pisal o stracie, chaosie, transformacji bólu.
Bion wydaje się być w swoim podejściu najbardziej filozoficzny i skomplikowany, ale jego podejście do straty jest głębokie i aktualne.

Bion pisał o kontenerze– osoba (np. matka, terapeuta), która może pomieścić lęk, rozpacz, ból drugiego człowieka i pomóc mu go przekształcić.
Proces żałoby to proces myślenia o tym, czego nie da się pomyśleć – osoba zmarła to nie tylko brak, ale też chaos i niewyrażalne uczucia.
Bion pisal o konieczności pozostawania z doświadczeniem, nawet jeśli to bardzo bolesne. Ucieczka od bólu może prowadzić do patologii (np. psychotycznych obron).

Ból po stracie trzeba "przetrawić" – z chaosu tworzy się symbol, sens, zrozumienie. Ale to proces, nie wydarzenie.
Wspólnym przekazem wymienionych psychoanalityków jest uznanie żałoby jako procesu, a nie czegoś, co się "robi" raz i już.
Ból po stracie ma sens – nie należy go unikać, ale trzeba go pomieścić i przeżyć.
Kluczem jest relacja – zarówno ta utracona, jak i te, które pomagają przeżyć stratę (terapeuta, bliscy).
Przepracowana strata zmienia nas, ale nie niszczy – możemy stać się bardziej złożeni i prawdziwi.

„Normalny proces żałoby wymaga czasu i energii, aby ego mogło oderwać libido od utraconego obiektu – krok po kroku, z wielkim bólem.”

Winnicot rozwija koncepcję obiektów przejściowych – jak dzieci (i dorośli) tworzą „pomiędzy” realnym a wewnętrznym światem obiekty, które pomagają przeżyć rozłąkę, żal i stratę. Omawia znaczenie samotności w obecności drugiego – coś bardzo ważnego w żałobie. Uczy, że człowiek może być sam, ale nie samotny – jeśli ktoś „pomieści” jego cierpienie.

Wilfred Bion, który sam doświadczył tyle strat ( przyjaciela w takcie pierwszej wojny światowej, gdy był czołgista, smierc żony po porodzie) pisal w:
„Uczenie się na podstawie doświadczenia”
o koncepcji funkcji alfa – zdolności psychiki do przetwarzania surowych emocji. Utrata, ból, lęk to materia pierwotna – musi zostać „przetrawiona” i zorganizowana.

Ważnym faktem jest, ze terapeuta może być kontenerem dla emocji pacjenta – pomaga znieść, przekształcić, uczynić myśleniem to, co pierwotnie było tylko bólem.

Bion pisze o konieczności "pozostawania z nie-wiedzeniem", kiedy doświadczenia – takie jak śmierć bliskiej osoby – są tak bolesne, że wymykają się słowom.

Polecamy także :
Thomas H. Ogden – „The Matrix of the Mind”
Julia Kristeva – „Czarne słońce”

Adres

Osiedle Kaszubskie 10/45
Wejherowo Gmina
84-200

Telefon

+48502855568

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Adriana Patelczyk - psychoterapia Wejherowo umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij