29/04/2020
Epitafium dla Baltazarka
Gdy umiera bliska nam istota rozpaczamy.
Wydaje się, że pęknie nam serce, rozpacz rozdziera naszą duszę.
Łkamy z żalu, tęsknoty, bezsilności.
Bezsilności wobec nieuchronnej i nieprzekupnej śmierci.
Ponad tydzień walczyliśmy o Baltazarka, smolistego kocurka o gęstej sierści. Kocurka, którego wewnętrzny świat należał do łąki i łapanych motyli. Kocurka, który w swej niewinnej, dziecięcej naiwności przychodził i prosił by potwierdzić, że jest przecież mądrym kotkiem. Przekrzywiał łepek i grzecznie siedział gdy robiłam przekaz dla Planety. Po chwili mu się nudziło ale zawsze pytał czy może pobiec na swoją łąkę.
I biegł łapać motyle.
Wydawało się, że doszedł do siebie, wystarczy chwila by znowu cieszył nasze oczy psotami, dotyk miękkim futerkiem a uszy tęsknym mruczeniem.
Moje własne zwierzaki nie były nigdy tak chętne do współpracy jak On.
I przyszło załamanie.
Walczymy. Walczy człowiecza mama, lekarze i ja.
Opanowaliśmy trzustkę, wątrobę, zapalenie otrzewnej. Zostały płuca.
Gdy patrzyłam przez 4 dni na martwe płuca, które odmawiały współpracy miałam ochotę załamać ręce. Ale nie i do końca. Za późno otrzymałam informację co się dzieje by móc zadziałać skutecznie. Nie pomogło zastąpienie jego płuc moimi. Było za późno.
Po 15 minutach wspólnego oddychania mała kocia duszyczka odeszła z ulgą, nie oglądając się za siebie.
Nigdy nie wierzę, gdy tak odchodzą. Zawsze wmawiam sobie, że to nieprawda, że jest a to ja coś źle zobaczyłam, zinterpretowałam. Odmawiam przyjęcia do wiadomości.
A dusze odchodzą, czasem zdziwione i zagubione, czasem szybko i z ulgą wiedząc gdzie podążać.
Dusza Balzaraka pobiegła na swoją łąkę łapać motyle.
Gdy w styczniu odprowadzałam moją suczkę Azę, której starość wyłączyła nerki i jedyne co mogłam zrobić to nie dopuścić do bólu a stan nerek doszedł do granicy rozsądku by utrzymywać ją przy życiu podjęłam decyzję o eutanazji. Przytulone do mego ramienia ciałko zasnęło pochrapując a potem spokojnie, po cichutku odeszło. I pojawiła się duszyczka. Zdziwiona i nie mająca pojęcia co się stało i gdzie ma podążać. Nie zapomnę długo tych otwartych szeroko, zadziwionych oczu, pytających co się stało, że nagle musiała opuścić futrzaste 30-kilogramowe ciałko, w którym było tak spokojnie, cieplutko i miło.
Płakałam. Płakałam wtedy, płaczę dzisiaj, płaczę zawsze.
Płaczę wiedząc, że nie powinnam.
Co z tego, że rozum wie jak ludzkie uczucia są silniejsze od rozumu.
Jedyne na co pozwalam rozumowi to odcinanie mojej rozpaczy od odchodzącej duszy. By ta emocja nie dotarła do niej i nie trzymała przy Ziemi. Bo wiem, że moja rozpacz jest tylko moją. Nie należy do świata zewnętrznego.
Dusza ma odejść w spokoju do swego świata i podjąć kolejną wędrówkę.
Opisywałam kiedyś jaka jest dusza zwierząt, opisywałam wędrówkę ludzkiej duszy.
Dzisiaj napiszę o czymś innym.
Napiszę o powrocie.
Moja Azula odeszła w połowie stycznia. Od jakiegoś tygodnia wiem, że za miesiąc urodzi się jako mały, wesoły, kudłaty szczeniaczek, mniej więcej dawnej postury i barwy i będzie wiodła dużo szczęśliwsze życie niż to, które musiała przetrwać w tym, w którym spotkała mnie, mieszkając od szczeniaka przez pierwsze 13 lat swojego życia w schronisku. U nas spędziła ostatnie 3 lata swojego życia, spokojna i cudowna.
Baltazarek wróci niedługo jako mały kociak tak samo szybko jak wraca Azula, bo zwierzaki wracają szybko na ziemię wcielając się w kolejne życie w materii.
Zwierzaki nie krzywdzą innych, nie popełniają błędów, kierują się instynktem i robią tylko co nakazuje im natura i tylko po to by mogły przetrwać. Zwierzaki nie noszą w sobie uraz, nie rozpatrują win, nie pytają dlaczego. Całe ich życie odbywa się w permanentnym tu i teraz, a chwila obecna daje wolność ich duszy.
Z tego powodu ich dusza nie musi przebywać w świecie astralnym dłużej. Nie musimy też wspierać tej duszy modląc się za jej spokój.
Ona zawsze i niezmiennie odchodzi w spokoju i do spokoju.
Pozwólmy więc odejść duszy ukochanej istoty a nasze wspomnienia uwolnijmy od rozpaczy, która trzyma tą dusze przy nas na emocjonalnej, grubej linie nie pozwalając jej zaznać spokoju i podjąć dalszej wędrówki.
Zwierzęta mają wspólną duszę. Każda dusza odchodzi do wspólnej duszy stada, gatunku, rodzaju... Im wyżej uorganizowane zwierzę tym ilość małych duszyczek składających się na wspólną dusze jest mniejsza.
Gdy dusza naszego zwierzaczka odchodzi wraca do duszy, z której powstała, nawet gdy ta znajduje się setki kilometrów od miejsca, w którym żyła w ciele.
Zastanawiamy się często nad tym zjawiskiem, ponieważ ciężko jest nam zrozumieć ideę wspólnej duszy tam gdzie cząstki tej duszy zaczynają się rozchodzić po świecie. My naszą nosimy w całości przy sobie i tam gdzie nasze ciało tam i dusza, która się w nie wcieliła. U zwierząt i roślin wygląda to inaczej ale każda cząstka wspólnej duszy zawsze odnajdzie w przestrzeni Wszechświata miejsce, w którym znajduje się reszta jej duszy.
Gdy tam wraca niesie dla wspólnego dobra doświadczenia i mądrość zdobytą podczas pobytu w tym ciele, wzbogaca wspólną duszę i wspólną świadomość stada dając zwierzęcej duszy szansę na połączenie i ostateczne przejście w najprostszą ludzką formę.
Pozwalajmy więc odejść zwierzętom, gdy podejmują taką decyzję, bo pozwalamy im w ten sposób wzrastać tak jak pozwalamy wzrastać naszym dzieciom ucząc je i pokazując świat, a każdy rok daje nowe cele i nową mądrość do zdobycia.
😢 z Magdalena Będziejewska-Michalska
Na zdjęciu jest Aza, oczywiście.