24/02/2025
To niesamowite jak drobne zmiany, próbowanie nowych rzeczy, aktywności, potrafi zmienić nasze wnętrze! Doświadczanie różnorodności jest doskonałym ćwiczeniem dla mózgu i naszego ciała, a ja (będąc totalnie zanurzona w emocjach) doceniam po stokroć ich walory jako utrzymywanie w rozwoju tej sfery naszego życia. Bo czy jest coś bardziej pozbawionego nadziei niż brak jakichkolwiek emocji? Jak to się ma do tańca?
Podczas studiów arteterapii miałam doświadczenie choreo. Brzmi to zupełnie nie tak jak powinno, ale jest prawdziwe. Ba! Musieliśmy nawet zaliczyć całkiem spory blok teoretyczno-praktyczny pod okiem znakomitej Pauliny Wycichowskiej. Ponieważ wybrałam uczelnię, która gwarantowała rzetelne podstawy nie tylko praktyczne, ale i badawcze, byłam pewna, że jest to zrobione dobrze. Dlaczego więc musiały minąć ponad trzy lata zanim sama sięgnęłam po ruch jako formę pracy arteterapeuty? Najprościej byłoby odpowiedzieć-bo w końcu do tego dojrzałam. I obojętnie co było spiritus movens, dziś, po osobistym doświadczeniu przeprogramowania poprzez pracę z ruchem, wiem, że choreo zagościło w wachlarzu narzędzi arte, którymi pracuję. Świadomie, ciągle rozwijając się zupełnie nie jako tancerka (broń Boże! To nie moje aspiracje), ale jako praktyk „czucia” poprzez ruch w muzyce. O! I tu kilka słów o tym co może nam to zrobić: Poza naturalnym uwolnieniem emocji, taniec może przywrócić (lub poprawić) sprawność fizyczną, dać organiczną przyjemność z kołysania w rytm muzyki (zwłaszcza tej osobiście przez nas wybranej, niosącej ze sobą ładunek wspomnień, doświadczeń, lub dającej po prostu miłe doświadczenie słuchowe), zbudować nowe relacje społeczne (fenomenalne znaczenie zajęć zespołowych, w grupie o podobnych zainteresowaniach), poprawić relację z własnym ciałem (te przyjemne „zakwasy”, czucie głębokie, odkrywanie nowych możliwości), być motywacją do dalszych poszukiwań i podróży-tych realnych i duchowych, nauczyć nas dystansu (a czasem pokory), w końcu może stać się narzędziem poprawiającym lub uzdrawiającym relację z drugim człowiekiem. W końcu taniec w parze to jedna z najintymniejszych form bliskości i żeby „zażarło” musi być zaufanie. Czy można dać sobie coś więcej?