24/04/2022
Może niedziela nie jest najlepszym dniem na takie refleksje, ale warto się chwilę nad tym tekstem zastanowić.
Walczmy o samodzielnie myślenie i decyzje, budujmy wgląd w siebie.
"Hannah Arendt obserwując i analizując proces Eichmanna w Jerozolimie, doszła do wniosku, iż wbrew 'oczekiwaniom', jakie moglibyśmy mieć wobec wielkiego zbrodniarza, trudno dopatrzeć się w nim 'diabelskiej czy demonicznej głębi'. Według niej, jedynym celem, jaki stawiał sobie Eichmann, była osobista kariera zawodowa. Drogą wiodącą do tego celu było rzetelne i (paradoksalnie) sumienne wykonywanie swoich obowiązków. Zgodnie z przekazem Arendt, zarzucane Eichmannowi zło z pewnością nie leżało w intencjach sprawcy. To, co zrobił Eichmann, było efektem swoistej bezmyślności (bynajmniej nie utożsamianej przez Arendt z głupotą), braku wyobraźni, braku zdystansowanego spojrzenia na rzeczywistość, wyrastającego ponad partykularne cele. Co więcej, według Arendt, okoliczności, w których działał niemiecki funkcjonariusz, praktycznie biorąc, uniemożliwiały uświadomienie sobie przezeń etycznego aspektu własnego postępowania. Ku zdumieniu myślicielki, podczas procesu w Jerozolimie Eichmann nie dał się poznać jako człowiek wyjątkowy: 'Kłopot z Eichmannem polegał na tym, że ludzi takich jak on było bardzo wielu, a nie byli oni sadystami ani osobnikami perwersyjnymi, byli natomiast – i wciąż są –
okropnie i przerażająco normalni'. Zło, na poziomie empirycznym czy używając słowa Arendt, faktograficznym, jest banalne, tzn. pozbawione aury nadzwyczajności, stereotypowo rozumianej demoniczności, i wpisane w zwyczajne ludzkie cele."
Alicja Soćko-Mucha, Horyzonty zła. Między filozofią, psychologią a językiem codziennym,
na zdjęciu Eichmann w izraelskim więzieniu, materiały IPN