19/08/2025
Dora!
Dziękuję Ci za tak szczerą i poruszającą historię. To ogromna odwaga mówić o swoim bólu, ale też o sile, którą w sobie odkryłaś. Chcę Ci powiedzieć jasno – nie jesteś żadnym „przypadkiem beznadziejnym”. Jesteś osobą, która pomimo wielu trudnych doświadczeń znalazła w sobie determinację, by szukać pomocy, uczyć się nowych umiejętności i budować życie na nowo. To ogromne osiągnięcie i powód do dumy.
Twoje słowa są nie tylko świadectwem Twojej przemiany, ale także nadzieją dla innych, którzy zmagają się z podobnymi trudnościami. Pokazujesz, że kryzysy nie muszą definiować całego życia i że krok po kroku można odzyskać poczucie sprawczości, bliskości i radości.
Życzę Ci, abyś nadal rozwijała skrzydła, realizowała swoje marzenia i otaczała się ludźmi, którzy dostrzegają w Tobie piękno i siłę 💜
Pati 🥰
____________________
„Hej, chciałabym się podzielić również moją historią oraz doświadczeniem w terapii - jestem przypadkiem osoby z Borderline, która nie widziała sensu w swoim życiu i zrezygnowała z siebie.
Moje problemy sięgają czasów szkoły podstawowej i gimnazjum, gdzie jako osoba z małej miejscowości spotykałam się z ogromnym hejtem za coś, co dziś jest uznawane za normalne, bądź w większych miastach było normalne. Byłam wesołą, kolorową dziewczyną, wzorową uczennicą, lubiącą oglądać anime, pograć w gry, słuchać cięższej muzyki… interesowałam się cosplayem i rysowałam. Szkoła to był jeden z najgorszych okresów w moim życiu, gdzie nie nawiązałam żadnych głębszych kontaktów i przyjaźni. Byłam tą osobą, której na wf-ie nikt nie chciał do drużyny. Spotykałam się z wieloma przykrościami ze strony rówieśników jak i nauczycieli. W wieku 13/14 lat czułam się jak najgorszy śmieć niepotrzebny nikomu, przez co dałam się wykorzystać i padłam ofiarą groomingu, później już tylko próba targnięcia się na siebie. To był też mój pierwszy raz, gdy rodzice zaprowadzili mnie do psychologa i jakoś człowiek poszedł z tym wszystkim dalej by nie robić nikomu problemów.
W końcu dorosłam, wyprowadziłam się… poznałam fajnego chłopaka, dość tak odżyłam ale zawsze miałam z tyłu głowy, że pewnie nic nie jest szczere i każdy próbuje mnie wykorzystać. Zanim trafiłam do Patrycji, szukałam pomocy w różnych innych placówkach - bezskutecznie, ciągle były stawiane mi niewłaściwe diagnozy. Radziłam sobie wiele lat sama bo przecież „co ludzie powiedzą.” Żyłam w ciągłym stresie, chaosie emocjonalnym, którego nie potrafiłam nazwać, a z drugiej strony pustka i poczucie, że nigdy nie będę wystarczająca na zmianę z dobrymi sytuacjami w życiu, na które ciężko pracowałam co wprowadzało mnie w mocną sinusoidę emocjonalną. Przez te lata podjęłam się kolejnych prób. Problemy zaczęły się nasilać gdy zwolniłam się z pracy, w której doświadczyłam molestowania. Czułam, że nikogo nie obchodzę bo miałam w tamtym czasie wiele obowiązków, które zawsze były ważniejsze niż to, że właśnie przeżywam mocny kryzys. Czułam się obrzydliwa, przyparta do muru, nie chciało mi się żyć. Przestałam jeść, nie miałam pracy, nie umiałam się podnieść. Poznałam w poprzedniej pracy osóbkę, która w tym wszystkim próbowała mnie pchać do przodu, z mniejszym lub czasem większym powodzeniem ale chociaż próbowała ale nie wyszło, kolejna próba. Mój partner nie okazywał żadnego zainteresowania. Z pomocą dwójki bliskich osób zaczęłam szukać specjalisty. Trafiłam na bardzo miłą panią w Katowicach, po kilku rozmowach stwierdziła, że to nie jest tylko depresja i nerwica lecz coś trudniejszego, czym ona się nie zajmuje. Poleciła mi dwóch specjalistów, jednak czas oczekiwania jak i koszty dla mnie - osoby bezrobotnej w kryzysie były nie do przeskoczenia.
Któregoś dnia scrollując sobie tiktoka trafiłam właśnie na konto Patrycji, która opowiadała tam o Borderline. Wszystko do mnie pasowało ale przecież nie będę sobie stawiać diagnozy z tiktoka. Napisałam jakoś o 2 w nocy maila, ku mojemu zdziwieniu Patrycja odpisała niecałą godzinę później. Od razu umówiłyśmy się na spotkanie online. Poczułam się bardzo zaopiekowana w tej rozmowie, ważna, że nie jestem w tym sama. Pamiętam też zdanie, które padło na końcu naszej rozmowy jak taki cliffhanger na końcu odcinka serialu. Zamurowało mnie. Patrycja od razu zaznaczyła, że na terapię indywidualną ma pełne miejsca na ten moment, jednak zawsze znalazła dla mnie czas by nasze spotkania były regularne. Od razu zapisała mnie na trening DBT abyśmy już mogły działać. Zawsze mi odpisywała i gdy tylko pojawiał się kolejny kryzys, była przy mnie. Poczułam, że jest to właściwa osoba we właściwym miejscu, że dla niej to nie tylko praca, ona to kocha i wkłada w to całe serce.
Pierwszy trening DBT grupowy to był dla mnie kosmos ale przecież już pierwszy krok zrobiłam, zapisałam się. Nie mogę się teraz wycofać. Zrozumienie, że moje emocje nie są „złe” czy „głupie”, tylko że mogę nauczyć się je regulować, było dla mnie nowością. Początkowo miałam opór bo jak można zatrzymać się i oddychać, kiedy wszystko we mnie krzyczy, żeby uciekać albo to zakończyć. Poznałam wielu wspaniałych ludzi tak podobnych do mnie, a jednocześnie wszyscy inni, różnorodni, inspirujący. Poczułam się bezpiecznie. Największą wartością w tym treningu są dla mnie konkretne umiejętności. Nie puste słowa, ale narzędzia, które mogę wziąć ze sobą do domu, do codziennych sytuacji. Dzięki nim zaczęłam zauważać, że kryzys nie musi kończyć się katastrofą, że mogę go przeżyć inaczej.
W moim życiu w trakcie treningów pojawił się kolejny kryzys. Na jaw wyszły zdrada, próba otrucia mnie, musiałam nagle uciekać bez środków do życia. Byłam na początku mojej drogi do życia wartego przeżycia i kiedy myślałam, że już będzie dobrze, że się ułoży - całe moje życie się wywróciło o 180 stopni i spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Kolejna próba. Strasznie głupio mi było się odezwać do Patrycji bo kiedy już myślałyśmy, że idzie dobrze znowu było źle, nie chciałam jej zawodzić. Moi przyjaciele mnie uratowali i ją powiadomili. Patrycja zrobiła wszystko, żeby pomóc mi wyjść ze szpitala. Udało się i moja nadinterpretacja znowu zrobiła mnie w konia bo przecież Patrycja nie była rozczarowana moim kryzysem i tym, że znowu mi nie wyszło. Podeszła do mnie z wielką empatią i zaangażowaniem abyśmy mogły wrócić na dobre tory. Zrozumiałam, że dalej mam prawo do swoich emocji i ich przeżywania ale to też nic złego prosić o pomoc.
Jestem teraz i w treningu i terapii indywidualnej. Dalej jest mi ciężko ale robię co mogę by stanąć na nogi. To wszystko to jest proces, ciężka praca nad sobą, prośba wyjścia ze schematów, które są ze mną od dzieciaka. Od tamtych zdarzeń powoli mija rok. Nadal mam trudne momenty. Ale różnica polega na tym, że dziś mam narzędzia, żeby przez nie przejść. Nie czuję się już tak bezradna i beznadziejna jak kiedyś. Uczę się żyć na nowo. W ogóle, uczę się żyć a nie tylko przeżyć i wegetować, czerpać z każdej najmniejszej chwili jak najwięcej. Od rodziny, znajomych, przyjaciół ciągle słyszę „zmieniłaś się, ale tak pozytywnie! Pięknie wyglądasz, jakoś tak promieniejesz, co za energia!” Choć w moim wyglądzie prawie nic się nie zmieniło… no może już nie jestem tak blada, bo w końcu zaczęłam jeść! Moja niezdrowa relacja z jedzeniem dalej trwa choć już nie w tak drastycznym stopniu jak rok temu. A jestem sportowcem więc warto się dobrze odżywiać przy mojej ilości treningów.
Choć nic już nie jest takie samo… wiem, że moje stare życie do mnie nie wróci. Straciłam wszystko co miałam pracę, dach nad głową, relacje, pieniądze i wszystko zmieniło się o 180 stopni to mogę śmiało powiedzieć… JEST LEPIEJ. Sama czuję się lepiej ze sobą, akceptuję siebie i nawet te rzeczy, na które nie mam wpływu. Szukam rozwiązań. Jestem aktywna w życiu nie tylko swoim ale i rodziny, odnowiłam stare znajomości. Otaczam się ludźmi, którzy chcą mnie w swoim życiu i rozumieją z czym się zmagam, wspierają mnie. Nawet znalazłam pracę swoich marzeń bo zostałam instruktorką. Nie zarabiam dużo ale rozwijam się dalej, chciałabym otworzyć swoją działalność i pracuję nad tym. Powoli wychodzę z tego wszystkiego. Kiedyś byłam pełna chaosu, pogłębiona w kryzysie, zmartwieniach i myślach, że sobie nie poradzę sama. Dziś wiem, że DBT dało mi coś bezcennego - nadzieję i sprawczość. Nadzieję, że moje życie nie musi być tylko niekończącym się pasmem kryzysów. Sprawczość, bo wiem, że mogę realnie coś zmieniać, nawet jeśli droga bywa trudna i pełna potknięć. Uczę się jak żyć od nowa. Jestem innym człowiekiem niż lata a nawet rok temu.
Jestem wdzięczna, że trafiłam na tę terapię… szkoda, że tak późno! Ale lepiej późno niż wcale! Z całego serca polecam Patrycję i jej całą ekipę, która towarzyszy nam na treningach DBT. Jestem przypadkiem wręcz beznadziejnym ale dałam radę, podnoszę się i Ty również dasz! Mama zawsze mi mówi, że „Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”…niby takie proste i głupie ale jednak, miała rację… Przeszłam przez piekło, którego nie życzę absolutnie nikomu. A dzisiaj jestem, przeżyłam i żyję tu i teraz i mogę się podzielić swoimi doświadczeniami”
Dora