Ligmincha Wrocław

Ligmincha Wrocław Sanga Ligmincha Wrocław Ligmincza Polska jest związkiem religijnym reprezentującym starożytną, duchową tradycję tybetańską - Jungdrung Bon. CZWARTEK 19:30-21.00

Częścią nauk tej tradycji są praktyki medytacyjne prowadzące do oświecenia i uwolnienia praktykującego od jego źródeł cierpienia. Techniki takie coraz częściej są używane w naszym, współczesnym społeczeństwie w celu przywrócenia zrównoważenia, jasności umysłu, jego wyciszenia czy po prostu poczucia szczęścia.

Mój Doskonały Lama: Jego Nieograniczona OtwartośćW tym okresie cichej refleksji wciąż powracają wspomnienia o Jego Emine...
24/06/2025

Mój Doskonały Lama: Jego Nieograniczona Otwartość
W tym okresie cichej refleksji wciąż powracają wspomnienia o Jego Eminencji Yongdzinie Tenzinie Namdaku Rinpocze, które przypominają mi nie tylko jego głębokie nauki, ale także sposób, w jaki żył na co dzień, otwarty zarówno wobec nieznajomych, jak i bliskich. Sam byłem świadkiem tej prawdziwej otwartości, która wywarła ogromny wpływ na to, kim jestem dzisiaj.
Rinpocze był nieustannie głodny wiedzy – otwarty na świat w zarówno prosty, jak i głęboki sposób. Potrafił dostrzec cudowność w najmniejszych rzeczach: fascynował go świat kamieni i minerałów, kochał ptaki i przyrodę, z radością czytał książki o geologii i dogłębnie studiował różne kultury i tradycje duchowe.
Pamiętam dokładnie, jak odwiedził mnie w szpitalu w Chandigarh w Indiach, kiedy opiekowałem się Sherabem Tsultrimem – jednym z jego najbliższych uczniów, który kiedyś uratował mu życie. Sherab-la przeżywał ostatnie dni swojego życia, a Rinpocze przyjechał, aby go zobaczyć. Chociaż była to trudna chwila, jego obecność wniosła ogromne ciepło i godność. Wiedziałem, że to dla niego bardzo ważne, że jestem przy Sherab-la do samego końca. Był to cichy akt oddania – delikatne zamknięcie karmicznego cyklu.
Podczas tej samej wizyty Rinpocze udał się do Amritsar. Chciał odwiedzić Złotą Świątynię i dowiedzieć się więcej o tradycji sikhijskiej. Zadawał wiele pytań i z prawdziwym zainteresowaniem czytał o początkach sikhijskiej dharmy. Jego otwartość nie była tylko tolerancją – była to płynąca z serca ciekawość, chęć ujrzenia piękna i prawdy, bez względu na to, skąd pochodziły.
W czasie pobytu w Londynie spędzał weekendy wraz z Davidem Snellgrove'em, odwiedzając klasztory chrześcijańskie w towarzystwie Jego Świątobliwości 33. Menri Trizina. Nie próbował porównywać religii ani nikogo nawracać – po prostu podziwiał ich oddaną wiarę i chciał się uczyć.
Był również niezwykle otwarty w stosunku do mnie osobiście. Kiedy byłem młodszy, zostałem jednym z pierwszych nauczycieli dialektyki i poezji w naszym klasztorze. Wiem, że miał nadzieję, żebym został i kontynuował tę rolę. Ale nigdy nie wywierał na mnie presji. Nigdy nie próbował kontrolować mojej drogi. Zamiast tego cicho mnie wspierał – niezależnie od tego, czy wyjechałem do Tybetu, pracowałem w Dharamsali, czy później pojechałem na Zachód. Wiem, że wolał, abym pozostał w klasztorze, był blisko i kontynuował rolę głównego nauczyciela. Ale nigdy nie powiedział tego wprost ani nie wywierał na mnie presji. Zawsze szanował to, dokąd naturalnie dążyłem, i zawsze mnie wspierał, nawet jeśli nie było to dokładnie tym, czego by sobie życzył. Jego miłość nigdy nie była zaborcza. Ta wolność była dla mnie wszystkim.
Sposób, w jaki mnie postrzegał, prowadził i szanował moją indywidualną ścieżkę, był dla mnie ogromnym błogosławieństwem. Jako rodzic wzoruję się na nim, zwłaszcza w radzeniu sobie z różnicami między moim sposobem wychowania a sposobem wychowania Senghe. Jego otwartość nauczyła mnie szanować nieskończone możliwości mojego dziecka, zamiast narzucać mu własne oczekiwania. Staram się jak mogę, cały czas pamiętając o tym, jak otwarty był wobec mnie, i widzę pozytywne rezultaty w moich relacjach z Senghe.
To dla mnie jeden z najpiękniejszych aspektów wielkości Rinpocze – nie tylko jego wiedza czy osiągnięcia, ale głębokie zaufanie do innych i radykalna otwartość na życie.
Wciąż zatapiam się w tych wspomnieniach, nie z powodu nostalgii, ale jako że są one dla mnie żywą nauką. Przypominają mi one, że prawdziwa mądrość nigdy nie jest sztywna. Słucha, zgłębia, pochyla się nad tajemnicą wyjątkowej ścieżki każdej istoty.
Dziękuję Ci, Rinpocze, za nauczenie mnie tego swoimi słowami, a jeszcze bardziej swoim sposobem bycia.
Czuję, że teraz te słowa stają się tak bardzo żywe.
Ababa, Katmandu — 23.06.2025

My Perfect Lama: His Boundless Openness

In these days of quiet reflection, memories of His Eminence Yongdzin Tenzin Namdak Rinpoche continue to surface—reminding me not only of his profound teachings, but also the way he lived his life with openness every day, with strangers and with close ones. With me, I witnessed that true openness that has had a great impact on who I am today.

Rinpoche was endlessly curious—open to the world in ways both simple and profound. He found wonder in the smallest things: his fascination with stones and minerals, his love for birds and the natural world, his delight in reading about geology, and his thoughtful study of diverse cultures and spiritual traditions.

I remember clearly when he visited me in a hospital in Chandigarh, India, while I was caring for Sherab Tsultrim—one of his closest students, and the very person who had once saved his life. Sherab-la was in his final days, and Rinpoche came to see him. Though it was a difficult moment, his presence brought immense warmth and dignity. I knew it meant a great deal to him that I was there for Sherab-la until the very end. It was a quiet act of devotion—a karmic circle gently closing.

That same visit, Rinpoche continued on to Amritsar. He wanted to visit the Golden Temple and learn more about the Sikh tradition. He asked many questions and read about the origins of Sikh Dharma with genuine interest. His openness was not just tolerance—it was heartfelt curiosity, a willingness to see beauty and truth wherever it lived.

During his time in London with David Snellgrove, he would spend weekends visiting Christian monasteries with His Holiness the 33rd Menri Trizin. He wasn’t trying to compare religions or convert anyone—he simply admired their devotion and wanted to learn.

He was also incredibly open with me personally. When I was younger, I became one of the first teachers of dialectics and poetry at our monastery. I know he hoped I would stay and continue in that role. But he never pressured me. He never tried to control my path. Instead, he quietly supported me—whether I went to Tibet, worked in Dharamsala, or later traveled West. I know he had a preference for me to stay in the monastery, to remain close and continue in the role of a main teacher. But he never directly said it or pressured me. He always respected wherever I was naturally flowing, and he was always there supporting me, even if it wasn’t exactly what he might have preferred. His love was never possessive. That freedom meant the world to me.

The way he saw me, the way he guided me, and the way he respected my individual path has been such a blessing. As a parent, I’ve drawn so much from his example, especially in navigating the differences between my upbringing and Senghe’s. His openness has taught me to respect the infinite possibilities in my child’s journey, rather than imposing my own expectations. I do my best, always remembering how open he was with me, and I see the positive results in my relationship with Senghe.

This, to me, is one of the most beautiful aspects of Rinpoche’s greatness—not just his scholarship or his realization, but his deep trust in others, and his radical openness to life.

I continue to reflect on these memories, not out of nostalgia, but as living teachings. They remind me that real wisdom is never rigid. It listens, it explores, it bows before the mystery of each being’s unique path.

Thank you, Rinpoche, for teaching me that by your words—and even more, by your way of being.

I feel now they are becoming so much alive.
Ababa, Kathmandu — 6.23.25

Świętujemy powrót naszego ukochanego mistrza: witamy Kudung Jego Eminencji Yongdzina Rinpocze w Triten NorbutseWczoraj w...
22/06/2025

Świętujemy powrót naszego ukochanego mistrza: witamy Kudung Jego Eminencji Yongdzina Rinpocze w Triten Norbutse
Wczoraj w klasztorze Triten Norbutse urządziliśmy uroczystą i wzruszającą ceremonię powitania Kudung – świętego ciała Jego Eminencji Yongdzina Tenzina Namdaka Rinpocze – z powrotem do klasztoru. Procesja była bardzo przejmująca i dostojna. Mnisi, mniszki, świeccy praktykujący i oddani wyznawcy składali modlitwy, pokłony i khataki. Rytualne bębny i rogi rozbrzmiewały w powietrzu, gdy powoli i z szacunkiem okrążaliśmy klasztor w procesji, zanim Kudung zostało przeniesione do głównej gompy, gdzie przebywać będzie przez tradycyjne 49 dni.
Ceremonię uświetniła obecność Jego Świątobliwości Menri Trizina Rinpocze, wraz z Jego Eminencją Ponlopem Thinleyem Nyimą Rinpocze, Khenpo Tenpa Yungdrungiem Rinpocze i wieloma innymi lamami i geszami z całego świata. Ich obecność świadczyła o głębokiej miłości i szacunku, jakie praktykujący ze wszystkich linii zachowali dla Yongdzina Rinpocze.
W dniach następujących po jego śmierci, podczas gdy Rinpocze pozostawał w górach w stanie głębokiej medytacji Thukdam, wielu z nas odczuwało otaczającą go promienną ciszę. Panowała cisza i jasność, a nawet poczucie radości – jego obecność była nadal wyczuwalna, a umysł niezakłócony.
Jednak wczoraj, podczas ceremonii, pojawiło się inne uczucie.
Nieoczekiwanie ogarnął mnie smutek. Kiedy pokłoniłem się przed jego Kudungiem, popłynęły mi łzy. Później rozmawiałem z Largen Lamą, który przez dziesięciolecia służył Rinpoczemu z niesłabnącym oddaniem. Miał oczy zaczerwienione od płaczu. Powiedział mi, że kiedy święte ciało Rinpocze powróciło do klasztoru podczas procesji, poczuł głęboki smutek i poczucie straty, które
przepełniły jego serce.
Powiedziałem mu, że czuję to samo. W tej cichej wymianie zdań dzieliliśmy chwilę wzajemnych emocji i wspieraliśmy się nawzajem. Było to głęboko ludzkie – czułe, szczere i w pewien sposób uzdrawiające.
Wiele mniszek również stało w milczeniu, ze łzami w oczach. Niektóre głośno płakały. Inne po prostu stały w bezruchu, z zachowaniem cichej godności. Nawet te, które nie okazywały emocji, wydawały się ogarnięte zbiorowym smutkiem.
Być może smutek wynika nie tylko z jego odejścia, ale także z kontrastu: świetlistego błogosławieństwa stanu thukdam, po którym nastąpiło niezaprzeczalne przypomnienie o nietrwałości, gdy jego ciało powróciło do klasztoru.
A jednak nawet w tym smutku jego nauki pozostają w pełni obecne – zwłaszcza jego głęboka instrukcja dzogczen:
„Zostaw to tak, jak jest”.
Nie opierajcie się emocjom, nie odpędzajcie ich – po prostu pozwólcie im być.
Pozwólcie nawet temu smutkowi pojawić się, rozwinąć i rozpuszczać się naturalnie, jak chmury dryfujące po otwartym niebie.

Mój Doskonały LamaCałe życie poświęcone bezinteresownej służbie dla dobra innych.Przez całe swoje niezwykłe życie Jego E...
21/06/2025

Mój Doskonały Lama
Całe życie poświęcone bezinteresownej służbie dla dobra innych.
Przez całe swoje niezwykłe życie Jego Eminencja Yongdzin Rinpocze uosabiał bezinteresowną służbę w każdym swoim działaniu, każdym oddechu, każdej ciszy i każdym słowie.
W trakcie ucieczki na wygnanie doświadczył niewyobrażalnych trudności – utraty ojczyzny, klasztoru i wielu ukochanych towarzyszy. Kiedyś znaleźli się pod ostrzałem, a kilku jego bliskich mnichów zginęło. Sam został postrzelony i omal nie stracił życia. Jednak pomimo tego wszystkiego pozostał wzorem współczucia i prostoty, nigdy nie szukając uznania, nigdy nie zbaczając ze swojej niezachwianej ścieżki oddania.
Nigdy nie prosił o specjalne traktowanie. W klasztorze jadł to samo proste jedzenie, co uczniowie. Kiedy mieszkańcy wsi przynosili specjalne dary, gdy byliśmy na zajęciach, mając nadzieję, że będzie mógł się nimi delektować w samotności, on zachowywał je dla nas. Znali go dobrze. Czekali, aż wyjdziemy, ponieważ wiedzieli, że podzieli się tym z nami, głodnymi nastolatkami. I zawsze tak robił.
Każdego wieczoru, kiedy wracałem do domu z wieczornych zajęć w szkole dialektycznej, było już ciemno. Często wbiegałem do środka, otwierając drzwi i włączając światło bez zastanowienia. Rinpocze na chwilę zakrywał dłońmi oczy, a potem uśmiechał się i mówił: „O, jesteś!”. Nigdy nie zapytał, dlaczego nie zapukałem ani dlaczego tak nagle włączyłem światło.
Ta swoboda, jaką czułem w jego obecności, przypomina mi mojego syna, Senghe, który teraz wchodzi do pokoju w ten sam sposób, gdy tylko czegoś potrzebuje. I tak jak Rinpoche, nie mam nic przeciwko temu.
Czasami Rinpoche mówił: „mieszkańcy wioski przynieśli nam pierożki mo mo, a ja zostawiłem trochę dla ciebie”. Nigdy nie zjadał ich wszystkich sam – zawsze odkładał część specjalnie dla nas, po cichu i z czułością. Wtedy wydawało mi się to czymś zwyczajnym. Ale teraz, kiedy zapisuję te wspomnienia, wzruszam się do łez. Ten jeden prosty gest mówi wszystko o tym, kim był.
Żył dla innych – nie z obowiązku, ale jakby to było naturalnym wyrazem tego, kim był. Jego życie było nauką. W jego obecności nie tylko czuło się spokój – pamiętało się o własnej wrodzonej dobroci.
Pamiętam pewne popołudnie, kiedy ktoś przyszedł odwiedzić „wielkiego mistrza”. Nie rozpoznając Rinpocze w jego wyblakłej, znoszonej szacie, gość zapytał: „Gdzie jest mistrz i kiedy wróci?”. Rinpocze cicho odpowiedział, że mistrz wyjechał, i obiecał przekazać mu oferowany dar – nie ujawniając swojej prawdziwej tożsamości.
Wiosną 1986 roku, po uzyskaniu tytułu gesze, wraz z Rinpocze i przyjacielem udaliśmy się z wizytą do Jego Świątobliwości Dalajlamy, poprzedzającą naszą podróż do Tybetu. Kiedy weszliśmy do rezydencji, Jego Świątobliwość natychmiast zauważył, jak wyblakłe i znoszone były szaty Rinpocze. Z wielką serdecznością i troską zapytał: „Czy wszystko w porządku?”. Pod koniec spotkania uprzejmie zaproponował Rinpoczemu pieniądze na zakup nowych szat. Rinpocze jednak nigdy ich nie wydał. Nadal nosił to, co miał – zadowolony, ugruntowany i wolny od potrzeby udawania kogoś innego niż jest naprawdę.
Na początku lat 60. XX wieku, kiedy profesor Snellgrove zaprosił tybetańskich uczonych do Londynu w ramach stypendium Rockefellera, Rinpocze znalazł się wśród nielicznych wybranych. Mógł zostać na Zachodzie i objąć stanowisko na uniwersytecie, ale zamiast tego postanowił wrócić do domu, aby opiekować się swoimi nauczycielami, uczniami i mieszkańcami wsi, którzy byli od niego zależni. W Londynie podawano mu jogurt w pięknych jednorazowych kubeczkach. Po zjedzeniu mył je i chował pod łóżkiem, mówiąc: „Nasi mnisi nie mają nawet kubków – zabiorę je dla nich do domu”. Nawet w najdrobniejszych szczegółach zawsze myślał o innych.
Niezależnie od tego, czy przebywał z nieznajomymi, czy z najwyższymi przywódcami duchowymi, Rinpocze pozostawał dokładnie taki sam: skromny, pełen blasku i cichej godności. Nie były to rzadkie chwile. Tak właśnie wyglądało jego życie – dzień po dniu, dekada po dekadzie.
Dla mnie był kimś więcej niż nauczycielem. Był żywym ucieleśnieniem pokory, współczucia i przebudzonej obecności. Nie tylko w słowach, ale w każdym spojrzeniu, każdej ciszy, każdym niezauważonym akcie dobroci, które teraz żyją na zawsze w moim sercu.
Żywię te wspomnienia z głęboką wdzięcznością. I ofiarowuję je wam wszystkim jako przypomnienie:
Prawdziwa wielkość nie afiszuje się.
Po prostu żyje, obdarza i znika w świetle.
Ababa, Katmandu — 21.06.2025

My Perfect Lama
A Lifetime of Selfless Service for the Benefit of Others

Throughout his remarkable life, His Eminence Yongdzin Rinpoche embodied selfless service in every action, every breath, every silence, and every word.

He faced unimaginable hardships—losing his homeland, his monastery, and many beloved companions during his escape into exile. In one moment, they came under gunfire, and several of his close monks were killed. He was even shot and nearly lost his life. Yet through it all, he remained a beacon of compassion and simplicity, never seeking recognition, never deviating from his unwavering path of devotion.

He never asked for special treatment. At the monastery, he ate the same simple food as the students. When villagers brought special offerings while we were away in class—hoping he might enjoy something quietly by himself—he would save them for us. They knew him well. They waited for us to leave because they knew he would share with us hungry teenagers. And he always did.

Every evening, when I returned home from my evening dialectic class, it would already be dark. I’d often rush in, flinging the door open and turning on the light without a second thought. Rinpoche would place his hands gently over his eyes for a moment, then smile and say, “Oh, you’re here!” He never once asked why I didn’t knock or why I turned on the light so suddenly.

That freedom I felt in his presence reminds me of my own son, Senghe, who now bursts into the room in the same way whenever he needs something. And just like Rinpoche, I never mind.

Sometimes Rinpoche would say, “The villagers brought momos, and I saved some for you.” He never ate them all himself—he always set aside a portion just for us, so quietly, so lovingly. At the time, it felt ordinary. But now, as I write down these memories, I find myself moved to tears. That one simple gesture says everything about who he was.

He lived for others—not out of obligation, but as the natural expression of his being. His life was the teaching. In his presence, you didn’t just feel peace—you remembered your own innate goodness.

I remember one afternoon when a visitor came to see “the grand master.” Not recognizing Rinpoche in his faded, threadbare robes, the visitor asked, “Where is the master, and when will he return?” Rinpoche quietly replied that the master was away and promised to deliver the visitor’s offering—never revealing his true identity.

In the spring of 1986, after I received my Geshe degree, I traveled with Rinpoche and a friend to visit His Holiness the Dalai Lama before our journey to Tibet. When we entered the residence, His Holiness immediately noticed how faded and worn Rinpoche’s clothes were. With great warmth and care, he asked, “Are you doing okay?” And at the end of the meeting, he kindly offered Rinpoche some money to buy new robes. But Rinpoche never used it. He continued wearing what he had—content, grounded, and free from the need to appear as anything other than his true self.

In the early 1960s, when Professor Snellgrove invited Tibetan scholars to London on a Rockefeller Fellowship, Rinpoche was among the few selected. He could have stayed in the West and pursued a university position, but instead, he chose to return home to care for his teachers, his students, and the villagers who depended on him. During his time in London, he was served yogurt in beautiful disposable cups. After eating, he would wash and save those cups under his bed, saying, “Our monks don’t even have cups—I’ll take these home for them.” Even in the smallest details, he was always thinking of others.

Whether with strangers or with the highest spiritual leaders, Rinpoche remained exactly the same: humble, radiant with presence, and full of quiet dignity. These were not rare moments. They were his way of being—day after day, decade after decade.

To me, he was more than a teacher. He was the living embodiment of humility, compassion, and awakened presence. Not just in words, but in every look, every silence, every unnoticed act of kindness that now lives forever in my heart.

I carry these memories with deep gratitude. And I offer them to all of you as a reminder:

True greatness doesn’t announce itself.
It simply lives, gives, and disappears into light.

Ababa, Kathmandu — 6.21.25

Kiedy wczoraj rano spacerowałem, zadzwonił do mnie Khenpo Tenpa Yungdrung Rinpocze z łamiącą serce wiadomością o odejści...
14/06/2025

Kiedy wczoraj rano spacerowałem, zadzwonił do mnie Khenpo Tenpa Yungdrung Rinpocze z łamiącą serce wiadomością o odejściu naszego ukochanego mistrza, Jego Eminencji Yongdzina Tenzina Namdaka Rinpocze.
Od kiedy skończyłem jedenaście lat cieszyłem się rzadkim przywilejem mieszkania z nim pod jednym dachem, jedząc to samo co on i doświadczając jego obecności – nie tylko jako nauczyciela, ale też jako silnego ojca oraz pełnej troski i łagodności matki. On ukształtował moją osobowość i moje życie, w taki sposób, który trudno mi wyrazić. Szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić, kim mógłbym się stać, gdyby on mnie nie poprowadził.
Kiedy wróciłem ze spaceru do naszego Airbnb w Larnace na Cyprze, delikatnie obudziłem mojego syna Senghe i przekazałem mu to, czego się dowiedziałem. On również pogrążył się w wielkim smutku. Zapytał mnie, jak się czułem, przysunął się i mnie przytulił, próbując mnie pocieszyć. Później porozmawiałem z moją żoną Tsering, po czym patrząc sobie twarzą w twarz przeżywaliśmy osobiste refleksje i nasz smutek. Zarówno jedno jak drugie, przesycone było ciepłem, które zmiękczyło ostrze smutku.
Wzruszyły mnie liczne wiadomości i wyrazy współczucia, jakie dostałem od tak wielu z was – przyjaciół, uczniów, członków sanghi. Wasza miłość i troska znaczy dla mnie więcej, niż mógłbym wyrazić.
Jako człowiek, odczuwam wielką stratę. Już nigdy nie usiądę obok niego, nie usłyszę jego delikatnego głosu, ani nie zostanę obdarzony ciepłem jego spojrzenia. Ta strata jest rzeczywista i bardzo mnie boli. Ale gdzieś wewnątrz, na głębszym poziomie, czuję jeszcze większy spokój, a nawet cichą celebrację i radość, ponieważ wiem, że spełnił on swoją życiową misję z niczym niezmąconą jasnością i wdziękiem. Rinpocze przez całe sto lat z niestrudzonym oddaniem służył tradycji Yungdrung Bon, starając się chronić jej trzy pojazdy – sutrę, tantrę i dzogczen oraz swą mądrością i współczuciem prowadzić niezliczone istoty. Wykonał pracę, do której był powołany.
Jego dzieło żyje w każdym z nas. Co dziwne, gdy odszedł, jeszcze żywiej czuję jego obecność w moim sercu. Jego słowa, spojrzenie, błogosławieństwa – wszystko to jest teraz jeszcze bardziej klarowne i ostrzejsze. Jakby odbijały się echem z wnętrza. Wierzę, że są to nauki, które nam pozostawił. Mają one przebudzić naszą własną mądrość i pozwolić jej przejawiać się w naszych działaniach, słowach oraz świadomości.
A zatem smutek pojawia się i mija, więc najlepszym darem dla niego będzie ucieleśnianie sensu jego nauk. Oby jego przewodnictwo zakorzeniło się w każdym z nas, abyśmy mogli dzielić się nim z innymi.
Tym sposobem, linia przekazu jego nauk nigdy się nie skończy. Wciąż będzie płynąć. Zaś światło, jakie rozniecił w naszych sercach nie przestanie płonąć, jasne i nieograniczone.

Ababa

Ludzie naszego życia przychodzą i odchodzą,niektórzy na chwilę, inni na dłużej.Nikt nie pozostaje blisko na zawsze,nieza...
07/05/2025

Ludzie naszego życia przychodzą i odchodzą,
niektórzy na chwilę, inni na dłużej.
Nikt nie pozostaje blisko na zawsze,
niezależnie od więzi, niezależnie od tego, jak bardzo jest nam drogi.
Liczy się miłość, którą dajemy,
i chwile spędzone razem.
Nie marnuj tych cennych chwil
z powodu starych, bolesnych historii, które nas niszczą.
Kiedy ludzie odejdą, a wszyscy muszą odejść,
to pamięć o nich będzie nas wspierać.
Ababa

Reflection of the day:

People in our life come and go,
Some stay a while, others flow.
No one remains forever near,
No matter the bond, no matter how dear.
What matters is the love we give,
And the moments shared in the life we live.
Don’t waste these precious moments away,
With old pain-identity stories that fray.
For when they leave, as all must do,
It’s the memories that carry us through.

27/04/2025

Joga śnienia
kurs świadomego śnienia
Geshe Sherab Lodoe i Sangmo Yangri
17-18 maja 2025, Wrocław
Nie będzie transmisji internetowej.

Praktyka jogi śnienia pogłębia naszą zdolność pozostawania świadomym podczas wszystkich naszych doświadczeń: snów w nocy i doświadczeń dnia codziennego. Praktyka jogi śnienia jest potężnym narzędziem używanym od setek lat do rozwoju osobistego i duchowego. Odmiennie od postrzegania snów przez zachodnią naukę, w tybetańskim podejściu do śnienia, celem ostatecznym tej praktyki jest rozpoznanie ostatecznej natury umysłu (oświecenia, stanu buddy).
Podczas kursu omówiony zostanie związek pomiędzy śnieniem a życiem na jawie. Uczestnicy otrzymają wyjaśnienia na temat przygotowań do snu oraz metod wywoływania i wykorzystywania świadomego śnienia.

Geshe Sherab Lodoe i Sangmo Yangri od wielu lat przekazują nauki buddyjskie, mają ogromną wiedzę i doświadczenie. Geshe Sherab Lodoe przeszedł pełną edukację w tybetańskim klasztorze Menri w Indiach i otrzymał tytuł Gesze. Sangmo Yangri skończyła doktorat na Uniwersytecie Waransi. Oboje przez wiele lat nauczali w instytucie Lishu w Indiach oraz prowadzili wiele kursów internetowych dla Zachodnich uczniów. W 2019 roku odwiedzili Europę nauczając w wielu krajach.
W tym roku po raz kolejny odwiedzą Polskę i udzielą nauk w kilku miejscach. 17-18 maja zapraszamy na kurs do Wrocławia, gdzie przekażą techniki jogi śnienia (świadomego śnienia i pracy ze snami).

Język: kurs po tybetańsku, z tłumaczeniem na angielski i polski.

Program 17 i 18 maja:
sobota godz 10-13 i 15-18
niedziela godz 10-13 i 15-18

Sugerowana darowizna: 250zł

Adres: Centrum Jogi Biała Sowa, Henryka Wieniawskiego 30, 51-611 Wrocław

Na sali są koce, ale prosimy o zabranie ze sobą poduszek medytacyjnych do siedzenia.

Rejestracja na kurs przez formularz https://ligmincha.pl/event/joga-snienia-4/?event_date=2025-05-17

Dodatkowe informacje: ju_p@poczta.onet.pl

Geshe Sherab Lodoe and Sangmo Yangri
Dream yoga (lucid dreaming)
17-18 May 2025, Wrocław
There will be no online.

The practice of dream yoga deepens our ability to remain conscious during all our experiences: dreams at night and everyday experiences. The practice of dream yoga is a powerful tool that has been used for hundreds of years for personal and spiritual development. Different from the perception of dreams by western science, in the Tibetan approach to dreaming, the ultimate goal of this practice is to recognise the ultimate nature of the mind (enlightenment, buddha state). The retreat will discuss the relationship between dreaming and waking life. Participants will receive explanations on dream preparation and methods of inducing and using lucid dreaming.

Geshe Sherab Lodoe and Sangmo Yangri have been giving Buddhist teachings for many years and have a wealth of knowledge and experience. Geshe Sherab Lodoe underwent a full education at the Tibetan monastery Menri in India and received the title of Geshe. Sangmo Yangri completed her doctorate at Varansi University. They both taught at Lishu Institute in India for many years and have taught many online courses to Western students. In 2019, they visited Europe teaching in many countries.

This year they will once again visit Poland and give teachings in several locations. On 17-18 May, we invite you to a course in Wrocław, where they will teach techniques of dream yoga (conscious dreaming and working with dreams).

Language: course in Tibetan, with translation into English and Polish.

Programme on 17 and 18 May:
Saturday 10 am – 1 pm and 3 – 6pm
Sunday 10 am – 1 pm and 3 – 6 pm

Suggested donation: 250PLN

Address: Centrum Jogi Biała Sowa (White Owl Yoga Centre), Henryka Wieniawskiego 30, Wrocław 51-611 , Poland

There are blankets in the room, but please bring meditation cushions to sit on.

Registration on our website https://ligmincha.pl/event/joga-snienia-4/?event_date=2025-05-17

Additional information: ju_p@poczta.onet.pl

Fantastyczne nauki z Khenpo Tsultrimem we Wrocławiu.
19/01/2025

Fantastyczne nauki z Khenpo Tsultrimem we Wrocławiu.

Dlaczego śpimy i śnimy?Patrząc z perspektywy uzdrowienia i wyzwolenia: sen zapewnia ciału azyl od aktywnych tożsamości b...
28/11/2024

Dlaczego śpimy i śnimy?
Patrząc z perspektywy uzdrowienia i wyzwolenia: sen zapewnia ciału azyl od aktywnych tożsamości bólu, umożliwiając regenerację i odnowę. Sny służą jako brama prowadząca do uwolnienia blokad emocjonalnych i leczą rany powodowane ograniczeniami konceptualnymi.
Ababa

Why We Sleep and Dream?

From a healing and liberation perspective: Sleep provides the body with a sanctuary from active pain identities, allowing for restoration and renewal. Dreams serve as a gateway to release emotional blockages and heal wounds caused by conceptual limitations.
Ababa

Kochani Kilka dni temu opuściłem szpital. Czeka mnie pewnie długa walka dosłownie o życie. Mój Mistrz Tenzin Wangyal Rin...
16/10/2024

Kochani
Kilka dni temu opuściłem szpital. Czeka mnie pewnie długa walka dosłownie o życie. Mój Mistrz Tenzin Wangyal Rinpoche polecił mi teraz stosować moc praktyk, które posiadam. Oczywiście to robię w duchu wielkiej radości. Uwierzcie, że kiedy praktyka dotyczy was naprawdę, wówczas nabiera nowego wymiaru. Zaś próbujące się utrzymać na powierzchni ego wydaje się jeszcze bardziej śmieszne.
Działam dalej jako instruktor Ligminczy i tłumacz, póki starczy sił.

Z głębi serca dziękuję za Wasze modlitwy i dobrą, leczniczą energię. Dzięki Wam poczułem, że nie jestem z tym wszystkim sam. To piękne odkrycie. Dziękuję szczególnie Basi Baczyńskiej, która zadbała o wykonanie odpowiednich rytuałów w klasztorze Menri. To samo uczynil gesze Sierab Palden. Za odzyskanie przeze mnie zdrowia modlono się także w Nepalu w Triten Norbutse. Moja sanghowa siostra Justyna zamówiła dla mnie tam kolejny rytuał. Jacek zwrócił się w tej sprawie do klasztoru Nangzhik w Tybecie.
Proszę Was nie ustawajcie w modlitwie i wsparciu. Uwierzcie, że bardzo silnie to czuję. Jest to ciągła fala dobrej energii wprawiającej mnie w świetny nastrój, mimo że obecna wersja samsary stała się troszkę problematyczna.No ale z warunkami nie dyskutujemy, tylko korzystamy z nich, by nabyć nowe doświadczenia i wznieść się wyżej. O ile jakieś kierunki istnieją ;)...

Czuję w sercu wielką wdzięczność.
Jarek Kotas

Refleksja dnia: To, co masz lub czego nie masz, nie definiuje tego, kim jesteś. Może jedynie zmienić sposób, w jaki post...
12/07/2024

Refleksja dnia: To, co masz lub czego nie masz, nie definiuje tego, kim jesteś. Może jedynie zmienić sposób, w jaki postrzegasz siebie lub jak chcesz być postrzegany przez innych.
Ababa 12.07.24

Reflection of the day:

Zapraszam do przyłączenia się do podziękowań i wyrazów wdzięczności dla wszystkich naszych wolontariuszy, którzy tłumacz...
04/06/2024

Zapraszam do przyłączenia się do podziękowań i wyrazów wdzięczności dla wszystkich naszych wolontariuszy, którzy tłumaczą moje refleksje dnia i inne nauki.
Tenzin Wangyal Rinpocze

Please join me in thanking and showing our gratitude to all our volunteers who have been translating my daily reflections and other teachings.

Adres

Wroclaw

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Ligmincha Wrocław umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij