Ligmincha Wrocław

Ligmincha Wrocław Sanga Ligmincha Wrocław Ligmincza Polska jest związkiem religijnym reprezentującym starożytną, duchową tradycję tybetańską - Jungdrung Bon. CZWARTEK 19:30-21.00

Częścią nauk tej tradycji są praktyki medytacyjne prowadzące do oświecenia i uwolnienia praktykującego od jego źródeł cierpienia. Techniki takie coraz częściej są używane w naszym, współczesnym społeczeństwie w celu przywrócenia zrównoważenia, jasności umysłu, jego wyciszenia czy po prostu poczucia szczęścia.

Odrobina uwagi, ogromne korzyści — czy znasz swój poziom A1C?(A1C (zwany również HbA1c lub hemoglobiną glikowaną) to bad...
23/09/2025

Odrobina uwagi, ogromne korzyści — czy znasz swój poziom A1C?
(A1C (zwany również HbA1c lub hemoglobiną glikowaną) to badanie krwi, które pokazuje średni poziom glukozy (cukru) we krwi z ostatnich 2-3 miesięcy. Test ten służy do diagnozowania stanu przedcukrzycowego i cukrzycy, a także do monitorowania skuteczności leczenia cukrzycy. Wynik podawany jest w procentach: poniżej 5,7% to norma, 5,7–6,4% wskazuje na stan przedcukrzycowy, a 6,5% lub więcej zwykle oznacza cukrzycę - wklejka od tłumacza).
W lipcu dowiedziałem się, że mój poziom A1C wynosi 5,9%, co oznacza, że znalazłem się w grupie osób ze stanem przedcukrzycowym. Na początku sytuacja ta była dla mnie ciężka do przyjęcia. Jednak zamiast traktować ją jako ciężar, wybrałem podejście do niej jak do zabawnej i intrygującej podróży.
Częścią mojej podróży było szczere spojrzenie na moją indyjską i tybetańską kulturową „tożsamość bólu” — moją głęboką miłość do ryżu i tsampy. Te pokarmy wpłynęły na moje wychowanie i zapewniły mi poczucie komfortu oraz przetrwanie. Niemniej jednak zrozumiałem, że wiązanie radości wyłącznie z tymi znanymi mi produktami jest ograniczeniem.
Zacząłem więc eksperymentować. Dzięki odrobinie uwagi i ciągłemu monitorowaniu poziomu glukozy (CGM) obserwowałem, jak mój poziom glukozy systematycznie spadał każdego dnia w pierwszym tygodniu:
• 7–13 lipca: 105 mg/dl → ~A1C 5,3%
• 8–14 lipca: 102 mg/dl → ~A1C 5,2%
• 9–15 lipca: 100 mg/dl → ~A1C 5,1%
• 10–16 lipca: 98 mg/dl → ~A1C 5,0%
• 11–17 lipca: 96 mg/dl → ~A1C 4,9%
Zadziwiające było zaobserwować tak systematyczną poprawę w ciągu zaledwie kilku dni.
Od tamtego czasu przez kilka miesięcy podróżowałem. Nie zawsze było łatwo — czasami nie miałem pełnej kontroli nad swoimi posiłkami — ale przy odrobinie przytomności umysłu nie było to trudne do utrzymania. Właśnie zakończyłem kolejne dwa tygodnie z glukometrem CGM, a moja średnia glikemia wyniosła 105 mg/dl (~A1C 5,3%). Nie jest to tak niski wynik jak 4,9 w lipcu, ale jest stabilny i zdrowy.
To pokazało mi, że można kontynuować postępy, nawet w warunkach dalekich od doskonałych.
I co ważne, nie czułem się, jakbym się poświęcał. Dlaczego? Ponieważ nie zrezygnowałem z radości. Zamiast tego odkryłem nową radość w większej różnorodności zdrowych, pysznych potraw. Odejście od wąskiego zadowalania się ryżem i tsampą otworzyło mi drzwi do niezliczonych pożywnych posiłków. Gotowanie i dzielenie się nimi z moją żoną Tsering i zaprzyjaźnionymi lamami sprawiło, że ta moja podróż stała się jeszcze bardziej radosna.
Teraz za inspirację uważam nie tylko to, bym pozostawał „w normie”, ale także dążenie do optymalnego poziomu zdrowia i energii.
Mała uważność, wielka korzyść.
(Zobacz wykres dr. Stena Ekberga pokazujący różnicę między stanem normalnym a optymalnym).

Czym jest tożsamość bólu?Czasami przechodzimy przez okresowe doświadczenia – trwające dni, tygodnie, miesiące, a nawet l...
22/09/2025

Czym jest tożsamość bólu?
Czasami przechodzimy przez okresowe doświadczenia – trwające dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata – które powoli zamieniają się z czegoś, co po prostu zauważamy i czujemy, w coś, z czym się identyfikujemy. Na przykład:
1. Zła noc: Jedna ciężka noc sprawiła, że czujesz się zmęczony i niewyraźny. Zamiast postrzegać to jako coś przejściowego, zaczynasz twierdzić: „Jestem po prostu osobą o niskim poziomie energii”. To jest właśnie przejście od doświadczenia do tożsamości.
2. W rodzinie: Przez długi czas możesz czuć się niedostrzegany lub niekochany. W końcu przestaje to być tylko uczuciem – staje się twoją tożsamością „kogoś niegodnego miłości”. Na tym polega zmiana: od zauważenia czegoś, przez odczucie tego, aż po stanie się tym.
3. W miejscu pracy: Jeśli nie jesteś doceniany lub szanowany w pracy, z biegiem czasu możesz zacząć postrzegać siebie jako „niegodnego” lub „niezdolnego”. Jest to stopniowe przejście od przemijającego odczucia do utrwalonej tożsamości.
4. W przypadku żywności i energii: Słodkie śniadanie może sprawić, że poczujesz się niewyraźny i zmęczony. Częste skoki i spadki energii, mogą sprawić, że zaczniesz postrzegać siebie jako osobę, która zawsze ma mało energii lub jest zagubiona. Ponownie, jest to przejście od chwilowego stanu do utrwalonego przeświadczenia.
Dlatego nazywamy to „tożsamością bólu”. Kończysz identyfikując się z bólem i okolicznościami, zamiast postrzegać je jako przemijające doświadczenia – takie, które masz moc zmienić. Kiedy rozpoznajesz te chwile jako to, czym naprawdę są – tymczasowe doświadczenia ukształtowane przez to, co zjadłeś, o czym myślałeś lub co zrobiłeś – wówczas odkrywasz, że one nie są tobą. W momencie, gdy to dostrzegasz, wiesz, że możesz je zmienić, pokonać problemy i ból oraz odkryć wolność.

What Is Pain Identity?

Sometimes we go through temporary experiences—over days, weeks, months, or even years—that slowly shift from something we just notice and feel into something we identify with. For example:
1. A Bad Night’s Sleep: One rough night leaves you tired and foggy. Instead of seeing it as temporary, you start to believe, “I’m just a low-energy person.” That’s the shift from an experience to an identity.
2. In the Family Setting: You might feel unseen or unloved for a long time. Eventually, it’s not just a feeling—it becomes your identity of being “unlovable.” That’s the shift: from noticing it, to feeling it, to becoming it.
3. In the Workplace: If you’re not acknowledged or respected at work, over time you might start to see yourself as “not worthy” or “not capable.” It’s a gradual transition from a passing feeling to a fixed identity.
4. With Food and Energy: A sugary breakfast might leave you foggy and tired. The spikes and crashes, if they happen often, can lead you to identify yourself as someone who’s always low-energy or unclear. Again, it’s that shift from a temporary state to a core belief.

This is why we call it “pain identity.” You end up identifying with pain and circumstances rather than seeing them as just passing experiences—experiences you have the power to change. When you recognize these moments for what they really are—temporary experiences shaped by what you ate, how you thought, or what you did—you realize they are not who you are. And the moment you see that, you know you can change them, overcome the problems and the pain, and discover freedom.

Równoważenie mądrości i współczucia: wspieranie mądrości dobrociąW naszej duchowej podróży niezbędna jest jedność mądroś...
05/09/2025

Równoważenie mądrości i współczucia: wspieranie mądrości dobrocią
W naszej duchowej podróży niezbędna jest jedność mądrości i współczucia.
• Mądrość (ཤེས་རབ།) to odkrycie prawdy — czyste postrzeganie, które przebija się przez iluzję i ukazuje rzeczywistość taką, jaka jest.
• Współczucie (སྙིང་རྗེ།) to troskliwa siła, która obejmuje i wspiera, pomagając nam łagodnie zmierzać w kierunku tej prawdy.
Kiedy te dwie właściwości są niezrównoważone:
• Mądrość bez współczucia może stać się szorstka lub budząca strach, a przekazywana prawda nie ma w sobie ciepła.
• Współczucie bez mądrości może stać się zaślepioną opiekuńczością, oferującą pociechę bez wspierania rozwoju.
Kiedy są ze sobą złączone, wówczas mądrość i współczucie wyznaczają ścieżkę, która jest zarówno prawdziwa, jak i życzliwa. Współczucie jest dla nas siłą, która pozwala nam łagodnie zbliżyć się do mądrości, a mądrość zapewnia, że współczucie prowadzi do prawdziwej przemiany.
Razem pozwalają nam żyć w sposób jasny i ciepły, w prawdzie i miłości, sile i opiekuńczości.
Ababa
Obraz: logo Fundacji Kunsang

Balancing Wisdom and Compassion: Nurturing Truth with Kindness

In our spiritual journey, the union of wisdom and compassion is essential.
• Wisdom (ཤེས་རབ།) is the realization of truth — the clear seeing that cuts through illusion and reveals reality as it is.
• Compassion (སྙིང་རྗེ།) is the caring force that embraces and nurtures, helping us move gently toward that truth.

When these two qualities are out of balance:
• Wisdom without compassion can become harsh or fearful, truth delivered without warmth.
• Compassion without wisdom can become blind care, offering comfort without guiding growth.

When they are united, wisdom and compassion create a path that is both truthful and kind. Compassion gives us the strength to approach wisdom gently, and wisdom ensures that compassion leads to genuine transformation.

Together, they allow us to live with clarity and warmth, truth and love, strength and care.

Nie pozwólmy, aby mroki bólu przyćmiły światło współczuciaCzesław Miłosz powiedział kiedyś: „Gdy w rodzinie rodzi się pi...
31/08/2025

Nie pozwólmy, aby mroki bólu przyćmiły światło współczucia
Czesław Miłosz powiedział kiedyś: „Gdy w rodzinie rodzi się pisarz, jest ona skończona”. Pisarze często skupiają się na bólu, ponieważ łatwo się z nim utożsamić – i na wiele sposobów, ból wydaje się ”dużo kosztować", podczas gdy radość „nic nie kosztuje”. Lecz to, że łatwo opisać ból, nie oznacza, że nie powinniśmy również opowiadać historii z perspektywy czystej przestrzeni, świetlistej świadomości i współczucia.
Mój ojciec, Dżampa Tendar mocno zmagał się z życiem. Był alkoholikiem i czasem swój gniew wyładowywał na mnie i na matce. Pamiętam tamte chwile, lecz ich wspomnienie nie napełnia mnie bólem. Zamiast tego znajduję przestrzeń, która pozwala mi patrzeć na nie inaczej – ze współczuciem i miłością.
Zajęło mi też trochę czasu, zanim zrozumiałam, że ból mojego ojca nie był tylko jego własnym. Należał on do pokolenia, które doświadczyło wygnania, straty i przesiedleń. Mój ojciec stracił swój kraj, przyjaciół i krewnych. Musiał zmagać się z ubóstwem, głodem, chorobami i barierami językowymi. Ciężar, który dźwigał, był nie tylko osobisty, ale także historyczny – ukształtowany przez to, co przeszedł on sam i jego pokolenie. Mimo to wciąż robił wszystko, co w jego mocy, aby utrzymać rodzinę. Uświadomienie sobie tego szerszego kontekstu budzi głęboką empatię, od której zaczyna się współczucie.
Nasi rodzice często wykraczają daleko poza własną strefę komfortu, środków i zdrowia, aby obdarzyć nas miłością i troską. Organizują urodziny, dają nam chwile radości i okazują miłość na niezliczone drobne sposoby. Te gesty zasługują na to, aby je zapamiętać tak samo, jak bolesne chwile.
Poprzez jednoczesne zachowanie obu prawd – bólu pokolenia i drzemiącej w nim miłości – pozwalamy współczuciu zabłysnąć. Nie wymazujemy bólu, ale dbamy o to, żeby światło miłości było wystarczająco silne, aby go rozświetlić i uleczyć. W ten sposób postrzegamy naszych rodziców w ich pełnym człowieczeństwie oraz szanujemy zarówno ich zmagania, jak i miłość.
Ababa

Let Not the Shadows of Pain Dim the Light of Compassion

As the writer Czesław Miłosz once said, “When a writer is born into a family, the family is finished.” Writers often focus on pain because it’s relatable—and in many ways, pain feels “expensive” while joy feels “free.” But just because pain is easy to write about doesn’t mean we shouldn’t also tell the story from a place of clear space, luminous awareness, and compassion.

My dad, Jampa Tendar, had his struggles. He was an alcoholic and sometimes expressed anger toward my mom and me. I remember those moments, but when I look back now, they don’t fill me with pain. Instead, I find space to see them differently—with compassion and love.

It also took time for me to understand that his pain was not just his own. It was part of a generation of pain carried through exile, loss, and displacement. My dad lost his country, his friends, and members of his family. He faced poverty, hunger, illness, and the barrier of a new language. The weight he carried was not only personal but historical—shaped by what he and his generation endured. Despite this, he still tried his best to raise his family. Recognizing this broader story brings deep empathy, and compassion begins with empathy.

Our parents often go far beyond their own comfort, resources, and health to give us love and care. They plan birthdays, create moments of joy, and show their love in countless small ways. These acts deserve to be remembered just as much as the painful moments.

By holding both truths—the pain of a generation and the love within it—we allow compassion to shine. We don’t erase the pain, but we make sure the light of love is strong enough to illuminate and heal it. In this way, we see our parents in their full humanity and honor both their struggles and their love.
ababa

Mój Doskonały Lama: Jego Nieograniczona OtwartośćW tym okresie cichej refleksji wciąż powracają wspomnienia o Jego Emine...
24/06/2025

Mój Doskonały Lama: Jego Nieograniczona Otwartość
W tym okresie cichej refleksji wciąż powracają wspomnienia o Jego Eminencji Yongdzinie Tenzinie Namdaku Rinpocze, które przypominają mi nie tylko jego głębokie nauki, ale także sposób, w jaki żył na co dzień, otwarty zarówno wobec nieznajomych, jak i bliskich. Sam byłem świadkiem tej prawdziwej otwartości, która wywarła ogromny wpływ na to, kim jestem dzisiaj.
Rinpocze był nieustannie głodny wiedzy – otwarty na świat w zarówno prosty, jak i głęboki sposób. Potrafił dostrzec cudowność w najmniejszych rzeczach: fascynował go świat kamieni i minerałów, kochał ptaki i przyrodę, z radością czytał książki o geologii i dogłębnie studiował różne kultury i tradycje duchowe.
Pamiętam dokładnie, jak odwiedził mnie w szpitalu w Chandigarh w Indiach, kiedy opiekowałem się Sherabem Tsultrimem – jednym z jego najbliższych uczniów, który kiedyś uratował mu życie. Sherab-la przeżywał ostatnie dni swojego życia, a Rinpocze przyjechał, aby go zobaczyć. Chociaż była to trudna chwila, jego obecność wniosła ogromne ciepło i godność. Wiedziałem, że to dla niego bardzo ważne, że jestem przy Sherab-la do samego końca. Był to cichy akt oddania – delikatne zamknięcie karmicznego cyklu.
Podczas tej samej wizyty Rinpocze udał się do Amritsar. Chciał odwiedzić Złotą Świątynię i dowiedzieć się więcej o tradycji sikhijskiej. Zadawał wiele pytań i z prawdziwym zainteresowaniem czytał o początkach sikhijskiej dharmy. Jego otwartość nie była tylko tolerancją – była to płynąca z serca ciekawość, chęć ujrzenia piękna i prawdy, bez względu na to, skąd pochodziły.
W czasie pobytu w Londynie spędzał weekendy wraz z Davidem Snellgrove'em, odwiedzając klasztory chrześcijańskie w towarzystwie Jego Świątobliwości 33. Menri Trizina. Nie próbował porównywać religii ani nikogo nawracać – po prostu podziwiał ich oddaną wiarę i chciał się uczyć.
Był również niezwykle otwarty w stosunku do mnie osobiście. Kiedy byłem młodszy, zostałem jednym z pierwszych nauczycieli dialektyki i poezji w naszym klasztorze. Wiem, że miał nadzieję, żebym został i kontynuował tę rolę. Ale nigdy nie wywierał na mnie presji. Nigdy nie próbował kontrolować mojej drogi. Zamiast tego cicho mnie wspierał – niezależnie od tego, czy wyjechałem do Tybetu, pracowałem w Dharamsali, czy później pojechałem na Zachód. Wiem, że wolał, abym pozostał w klasztorze, był blisko i kontynuował rolę głównego nauczyciela. Ale nigdy nie powiedział tego wprost ani nie wywierał na mnie presji. Zawsze szanował to, dokąd naturalnie dążyłem, i zawsze mnie wspierał, nawet jeśli nie było to dokładnie tym, czego by sobie życzył. Jego miłość nigdy nie była zaborcza. Ta wolność była dla mnie wszystkim.
Sposób, w jaki mnie postrzegał, prowadził i szanował moją indywidualną ścieżkę, był dla mnie ogromnym błogosławieństwem. Jako rodzic wzoruję się na nim, zwłaszcza w radzeniu sobie z różnicami między moim sposobem wychowania a sposobem wychowania Senghe. Jego otwartość nauczyła mnie szanować nieskończone możliwości mojego dziecka, zamiast narzucać mu własne oczekiwania. Staram się jak mogę, cały czas pamiętając o tym, jak otwarty był wobec mnie, i widzę pozytywne rezultaty w moich relacjach z Senghe.
To dla mnie jeden z najpiękniejszych aspektów wielkości Rinpocze – nie tylko jego wiedza czy osiągnięcia, ale głębokie zaufanie do innych i radykalna otwartość na życie.
Wciąż zatapiam się w tych wspomnieniach, nie z powodu nostalgii, ale jako że są one dla mnie żywą nauką. Przypominają mi one, że prawdziwa mądrość nigdy nie jest sztywna. Słucha, zgłębia, pochyla się nad tajemnicą wyjątkowej ścieżki każdej istoty.
Dziękuję Ci, Rinpocze, za nauczenie mnie tego swoimi słowami, a jeszcze bardziej swoim sposobem bycia.
Czuję, że teraz te słowa stają się tak bardzo żywe.
Ababa, Katmandu — 23.06.2025

My Perfect Lama: His Boundless Openness

In these days of quiet reflection, memories of His Eminence Yongdzin Tenzin Namdak Rinpoche continue to surface—reminding me not only of his profound teachings, but also the way he lived his life with openness every day, with strangers and with close ones. With me, I witnessed that true openness that has had a great impact on who I am today.

Rinpoche was endlessly curious—open to the world in ways both simple and profound. He found wonder in the smallest things: his fascination with stones and minerals, his love for birds and the natural world, his delight in reading about geology, and his thoughtful study of diverse cultures and spiritual traditions.

I remember clearly when he visited me in a hospital in Chandigarh, India, while I was caring for Sherab Tsultrim—one of his closest students, and the very person who had once saved his life. Sherab-la was in his final days, and Rinpoche came to see him. Though it was a difficult moment, his presence brought immense warmth and dignity. I knew it meant a great deal to him that I was there for Sherab-la until the very end. It was a quiet act of devotion—a karmic circle gently closing.

That same visit, Rinpoche continued on to Amritsar. He wanted to visit the Golden Temple and learn more about the Sikh tradition. He asked many questions and read about the origins of Sikh Dharma with genuine interest. His openness was not just tolerance—it was heartfelt curiosity, a willingness to see beauty and truth wherever it lived.

During his time in London with David Snellgrove, he would spend weekends visiting Christian monasteries with His Holiness the 33rd Menri Trizin. He wasn’t trying to compare religions or convert anyone—he simply admired their devotion and wanted to learn.

He was also incredibly open with me personally. When I was younger, I became one of the first teachers of dialectics and poetry at our monastery. I know he hoped I would stay and continue in that role. But he never pressured me. He never tried to control my path. Instead, he quietly supported me—whether I went to Tibet, worked in Dharamsala, or later traveled West. I know he had a preference for me to stay in the monastery, to remain close and continue in the role of a main teacher. But he never directly said it or pressured me. He always respected wherever I was naturally flowing, and he was always there supporting me, even if it wasn’t exactly what he might have preferred. His love was never possessive. That freedom meant the world to me.

The way he saw me, the way he guided me, and the way he respected my individual path has been such a blessing. As a parent, I’ve drawn so much from his example, especially in navigating the differences between my upbringing and Senghe’s. His openness has taught me to respect the infinite possibilities in my child’s journey, rather than imposing my own expectations. I do my best, always remembering how open he was with me, and I see the positive results in my relationship with Senghe.

This, to me, is one of the most beautiful aspects of Rinpoche’s greatness—not just his scholarship or his realization, but his deep trust in others, and his radical openness to life.

I continue to reflect on these memories, not out of nostalgia, but as living teachings. They remind me that real wisdom is never rigid. It listens, it explores, it bows before the mystery of each being’s unique path.

Thank you, Rinpoche, for teaching me that by your words—and even more, by your way of being.

I feel now they are becoming so much alive.
Ababa, Kathmandu — 6.23.25

Świętujemy powrót naszego ukochanego mistrza: witamy Kudung Jego Eminencji Yongdzina Rinpocze w Triten NorbutseWczoraj w...
22/06/2025

Świętujemy powrót naszego ukochanego mistrza: witamy Kudung Jego Eminencji Yongdzina Rinpocze w Triten Norbutse
Wczoraj w klasztorze Triten Norbutse urządziliśmy uroczystą i wzruszającą ceremonię powitania Kudung – świętego ciała Jego Eminencji Yongdzina Tenzina Namdaka Rinpocze – z powrotem do klasztoru. Procesja była bardzo przejmująca i dostojna. Mnisi, mniszki, świeccy praktykujący i oddani wyznawcy składali modlitwy, pokłony i khataki. Rytualne bębny i rogi rozbrzmiewały w powietrzu, gdy powoli i z szacunkiem okrążaliśmy klasztor w procesji, zanim Kudung zostało przeniesione do głównej gompy, gdzie przebywać będzie przez tradycyjne 49 dni.
Ceremonię uświetniła obecność Jego Świątobliwości Menri Trizina Rinpocze, wraz z Jego Eminencją Ponlopem Thinleyem Nyimą Rinpocze, Khenpo Tenpa Yungdrungiem Rinpocze i wieloma innymi lamami i geszami z całego świata. Ich obecność świadczyła o głębokiej miłości i szacunku, jakie praktykujący ze wszystkich linii zachowali dla Yongdzina Rinpocze.
W dniach następujących po jego śmierci, podczas gdy Rinpocze pozostawał w górach w stanie głębokiej medytacji Thukdam, wielu z nas odczuwało otaczającą go promienną ciszę. Panowała cisza i jasność, a nawet poczucie radości – jego obecność była nadal wyczuwalna, a umysł niezakłócony.
Jednak wczoraj, podczas ceremonii, pojawiło się inne uczucie.
Nieoczekiwanie ogarnął mnie smutek. Kiedy pokłoniłem się przed jego Kudungiem, popłynęły mi łzy. Później rozmawiałem z Largen Lamą, który przez dziesięciolecia służył Rinpoczemu z niesłabnącym oddaniem. Miał oczy zaczerwienione od płaczu. Powiedział mi, że kiedy święte ciało Rinpocze powróciło do klasztoru podczas procesji, poczuł głęboki smutek i poczucie straty, które
przepełniły jego serce.
Powiedziałem mu, że czuję to samo. W tej cichej wymianie zdań dzieliliśmy chwilę wzajemnych emocji i wspieraliśmy się nawzajem. Było to głęboko ludzkie – czułe, szczere i w pewien sposób uzdrawiające.
Wiele mniszek również stało w milczeniu, ze łzami w oczach. Niektóre głośno płakały. Inne po prostu stały w bezruchu, z zachowaniem cichej godności. Nawet te, które nie okazywały emocji, wydawały się ogarnięte zbiorowym smutkiem.
Być może smutek wynika nie tylko z jego odejścia, ale także z kontrastu: świetlistego błogosławieństwa stanu thukdam, po którym nastąpiło niezaprzeczalne przypomnienie o nietrwałości, gdy jego ciało powróciło do klasztoru.
A jednak nawet w tym smutku jego nauki pozostają w pełni obecne – zwłaszcza jego głęboka instrukcja dzogczen:
„Zostaw to tak, jak jest”.
Nie opierajcie się emocjom, nie odpędzajcie ich – po prostu pozwólcie im być.
Pozwólcie nawet temu smutkowi pojawić się, rozwinąć i rozpuszczać się naturalnie, jak chmury dryfujące po otwartym niebie.

Mój Doskonały LamaCałe życie poświęcone bezinteresownej służbie dla dobra innych.Przez całe swoje niezwykłe życie Jego E...
21/06/2025

Mój Doskonały Lama
Całe życie poświęcone bezinteresownej służbie dla dobra innych.
Przez całe swoje niezwykłe życie Jego Eminencja Yongdzin Rinpocze uosabiał bezinteresowną służbę w każdym swoim działaniu, każdym oddechu, każdej ciszy i każdym słowie.
W trakcie ucieczki na wygnanie doświadczył niewyobrażalnych trudności – utraty ojczyzny, klasztoru i wielu ukochanych towarzyszy. Kiedyś znaleźli się pod ostrzałem, a kilku jego bliskich mnichów zginęło. Sam został postrzelony i omal nie stracił życia. Jednak pomimo tego wszystkiego pozostał wzorem współczucia i prostoty, nigdy nie szukając uznania, nigdy nie zbaczając ze swojej niezachwianej ścieżki oddania.
Nigdy nie prosił o specjalne traktowanie. W klasztorze jadł to samo proste jedzenie, co uczniowie. Kiedy mieszkańcy wsi przynosili specjalne dary, gdy byliśmy na zajęciach, mając nadzieję, że będzie mógł się nimi delektować w samotności, on zachowywał je dla nas. Znali go dobrze. Czekali, aż wyjdziemy, ponieważ wiedzieli, że podzieli się tym z nami, głodnymi nastolatkami. I zawsze tak robił.
Każdego wieczoru, kiedy wracałem do domu z wieczornych zajęć w szkole dialektycznej, było już ciemno. Często wbiegałem do środka, otwierając drzwi i włączając światło bez zastanowienia. Rinpocze na chwilę zakrywał dłońmi oczy, a potem uśmiechał się i mówił: „O, jesteś!”. Nigdy nie zapytał, dlaczego nie zapukałem ani dlaczego tak nagle włączyłem światło.
Ta swoboda, jaką czułem w jego obecności, przypomina mi mojego syna, Senghe, który teraz wchodzi do pokoju w ten sam sposób, gdy tylko czegoś potrzebuje. I tak jak Rinpoche, nie mam nic przeciwko temu.
Czasami Rinpoche mówił: „mieszkańcy wioski przynieśli nam pierożki mo mo, a ja zostawiłem trochę dla ciebie”. Nigdy nie zjadał ich wszystkich sam – zawsze odkładał część specjalnie dla nas, po cichu i z czułością. Wtedy wydawało mi się to czymś zwyczajnym. Ale teraz, kiedy zapisuję te wspomnienia, wzruszam się do łez. Ten jeden prosty gest mówi wszystko o tym, kim był.
Żył dla innych – nie z obowiązku, ale jakby to było naturalnym wyrazem tego, kim był. Jego życie było nauką. W jego obecności nie tylko czuło się spokój – pamiętało się o własnej wrodzonej dobroci.
Pamiętam pewne popołudnie, kiedy ktoś przyszedł odwiedzić „wielkiego mistrza”. Nie rozpoznając Rinpocze w jego wyblakłej, znoszonej szacie, gość zapytał: „Gdzie jest mistrz i kiedy wróci?”. Rinpocze cicho odpowiedział, że mistrz wyjechał, i obiecał przekazać mu oferowany dar – nie ujawniając swojej prawdziwej tożsamości.
Wiosną 1986 roku, po uzyskaniu tytułu gesze, wraz z Rinpocze i przyjacielem udaliśmy się z wizytą do Jego Świątobliwości Dalajlamy, poprzedzającą naszą podróż do Tybetu. Kiedy weszliśmy do rezydencji, Jego Świątobliwość natychmiast zauważył, jak wyblakłe i znoszone były szaty Rinpocze. Z wielką serdecznością i troską zapytał: „Czy wszystko w porządku?”. Pod koniec spotkania uprzejmie zaproponował Rinpoczemu pieniądze na zakup nowych szat. Rinpocze jednak nigdy ich nie wydał. Nadal nosił to, co miał – zadowolony, ugruntowany i wolny od potrzeby udawania kogoś innego niż jest naprawdę.
Na początku lat 60. XX wieku, kiedy profesor Snellgrove zaprosił tybetańskich uczonych do Londynu w ramach stypendium Rockefellera, Rinpocze znalazł się wśród nielicznych wybranych. Mógł zostać na Zachodzie i objąć stanowisko na uniwersytecie, ale zamiast tego postanowił wrócić do domu, aby opiekować się swoimi nauczycielami, uczniami i mieszkańcami wsi, którzy byli od niego zależni. W Londynie podawano mu jogurt w pięknych jednorazowych kubeczkach. Po zjedzeniu mył je i chował pod łóżkiem, mówiąc: „Nasi mnisi nie mają nawet kubków – zabiorę je dla nich do domu”. Nawet w najdrobniejszych szczegółach zawsze myślał o innych.
Niezależnie od tego, czy przebywał z nieznajomymi, czy z najwyższymi przywódcami duchowymi, Rinpocze pozostawał dokładnie taki sam: skromny, pełen blasku i cichej godności. Nie były to rzadkie chwile. Tak właśnie wyglądało jego życie – dzień po dniu, dekada po dekadzie.
Dla mnie był kimś więcej niż nauczycielem. Był żywym ucieleśnieniem pokory, współczucia i przebudzonej obecności. Nie tylko w słowach, ale w każdym spojrzeniu, każdej ciszy, każdym niezauważonym akcie dobroci, które teraz żyją na zawsze w moim sercu.
Żywię te wspomnienia z głęboką wdzięcznością. I ofiarowuję je wam wszystkim jako przypomnienie:
Prawdziwa wielkość nie afiszuje się.
Po prostu żyje, obdarza i znika w świetle.
Ababa, Katmandu — 21.06.2025

My Perfect Lama
A Lifetime of Selfless Service for the Benefit of Others

Throughout his remarkable life, His Eminence Yongdzin Rinpoche embodied selfless service in every action, every breath, every silence, and every word.

He faced unimaginable hardships—losing his homeland, his monastery, and many beloved companions during his escape into exile. In one moment, they came under gunfire, and several of his close monks were killed. He was even shot and nearly lost his life. Yet through it all, he remained a beacon of compassion and simplicity, never seeking recognition, never deviating from his unwavering path of devotion.

He never asked for special treatment. At the monastery, he ate the same simple food as the students. When villagers brought special offerings while we were away in class—hoping he might enjoy something quietly by himself—he would save them for us. They knew him well. They waited for us to leave because they knew he would share with us hungry teenagers. And he always did.

Every evening, when I returned home from my evening dialectic class, it would already be dark. I’d often rush in, flinging the door open and turning on the light without a second thought. Rinpoche would place his hands gently over his eyes for a moment, then smile and say, “Oh, you’re here!” He never once asked why I didn’t knock or why I turned on the light so suddenly.

That freedom I felt in his presence reminds me of my own son, Senghe, who now bursts into the room in the same way whenever he needs something. And just like Rinpoche, I never mind.

Sometimes Rinpoche would say, “The villagers brought momos, and I saved some for you.” He never ate them all himself—he always set aside a portion just for us, so quietly, so lovingly. At the time, it felt ordinary. But now, as I write down these memories, I find myself moved to tears. That one simple gesture says everything about who he was.

He lived for others—not out of obligation, but as the natural expression of his being. His life was the teaching. In his presence, you didn’t just feel peace—you remembered your own innate goodness.

I remember one afternoon when a visitor came to see “the grand master.” Not recognizing Rinpoche in his faded, threadbare robes, the visitor asked, “Where is the master, and when will he return?” Rinpoche quietly replied that the master was away and promised to deliver the visitor’s offering—never revealing his true identity.

In the spring of 1986, after I received my Geshe degree, I traveled with Rinpoche and a friend to visit His Holiness the Dalai Lama before our journey to Tibet. When we entered the residence, His Holiness immediately noticed how faded and worn Rinpoche’s clothes were. With great warmth and care, he asked, “Are you doing okay?” And at the end of the meeting, he kindly offered Rinpoche some money to buy new robes. But Rinpoche never used it. He continued wearing what he had—content, grounded, and free from the need to appear as anything other than his true self.

In the early 1960s, when Professor Snellgrove invited Tibetan scholars to London on a Rockefeller Fellowship, Rinpoche was among the few selected. He could have stayed in the West and pursued a university position, but instead, he chose to return home to care for his teachers, his students, and the villagers who depended on him. During his time in London, he was served yogurt in beautiful disposable cups. After eating, he would wash and save those cups under his bed, saying, “Our monks don’t even have cups—I’ll take these home for them.” Even in the smallest details, he was always thinking of others.

Whether with strangers or with the highest spiritual leaders, Rinpoche remained exactly the same: humble, radiant with presence, and full of quiet dignity. These were not rare moments. They were his way of being—day after day, decade after decade.

To me, he was more than a teacher. He was the living embodiment of humility, compassion, and awakened presence. Not just in words, but in every look, every silence, every unnoticed act of kindness that now lives forever in my heart.

I carry these memories with deep gratitude. And I offer them to all of you as a reminder:

True greatness doesn’t announce itself.
It simply lives, gives, and disappears into light.

Ababa, Kathmandu — 6.21.25

Adres

Wroclaw

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Ligmincha Wrocław umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram