
24/06/2025
Mój Doskonały Lama: Jego Nieograniczona Otwartość
W tym okresie cichej refleksji wciąż powracają wspomnienia o Jego Eminencji Yongdzinie Tenzinie Namdaku Rinpocze, które przypominają mi nie tylko jego głębokie nauki, ale także sposób, w jaki żył na co dzień, otwarty zarówno wobec nieznajomych, jak i bliskich. Sam byłem świadkiem tej prawdziwej otwartości, która wywarła ogromny wpływ na to, kim jestem dzisiaj.
Rinpocze był nieustannie głodny wiedzy – otwarty na świat w zarówno prosty, jak i głęboki sposób. Potrafił dostrzec cudowność w najmniejszych rzeczach: fascynował go świat kamieni i minerałów, kochał ptaki i przyrodę, z radością czytał książki o geologii i dogłębnie studiował różne kultury i tradycje duchowe.
Pamiętam dokładnie, jak odwiedził mnie w szpitalu w Chandigarh w Indiach, kiedy opiekowałem się Sherabem Tsultrimem – jednym z jego najbliższych uczniów, który kiedyś uratował mu życie. Sherab-la przeżywał ostatnie dni swojego życia, a Rinpocze przyjechał, aby go zobaczyć. Chociaż była to trudna chwila, jego obecność wniosła ogromne ciepło i godność. Wiedziałem, że to dla niego bardzo ważne, że jestem przy Sherab-la do samego końca. Był to cichy akt oddania – delikatne zamknięcie karmicznego cyklu.
Podczas tej samej wizyty Rinpocze udał się do Amritsar. Chciał odwiedzić Złotą Świątynię i dowiedzieć się więcej o tradycji sikhijskiej. Zadawał wiele pytań i z prawdziwym zainteresowaniem czytał o początkach sikhijskiej dharmy. Jego otwartość nie była tylko tolerancją – była to płynąca z serca ciekawość, chęć ujrzenia piękna i prawdy, bez względu na to, skąd pochodziły.
W czasie pobytu w Londynie spędzał weekendy wraz z Davidem Snellgrove'em, odwiedzając klasztory chrześcijańskie w towarzystwie Jego Świątobliwości 33. Menri Trizina. Nie próbował porównywać religii ani nikogo nawracać – po prostu podziwiał ich oddaną wiarę i chciał się uczyć.
Był również niezwykle otwarty w stosunku do mnie osobiście. Kiedy byłem młodszy, zostałem jednym z pierwszych nauczycieli dialektyki i poezji w naszym klasztorze. Wiem, że miał nadzieję, żebym został i kontynuował tę rolę. Ale nigdy nie wywierał na mnie presji. Nigdy nie próbował kontrolować mojej drogi. Zamiast tego cicho mnie wspierał – niezależnie od tego, czy wyjechałem do Tybetu, pracowałem w Dharamsali, czy później pojechałem na Zachód. Wiem, że wolał, abym pozostał w klasztorze, był blisko i kontynuował rolę głównego nauczyciela. Ale nigdy nie powiedział tego wprost ani nie wywierał na mnie presji. Zawsze szanował to, dokąd naturalnie dążyłem, i zawsze mnie wspierał, nawet jeśli nie było to dokładnie tym, czego by sobie życzył. Jego miłość nigdy nie była zaborcza. Ta wolność była dla mnie wszystkim.
Sposób, w jaki mnie postrzegał, prowadził i szanował moją indywidualną ścieżkę, był dla mnie ogromnym błogosławieństwem. Jako rodzic wzoruję się na nim, zwłaszcza w radzeniu sobie z różnicami między moim sposobem wychowania a sposobem wychowania Senghe. Jego otwartość nauczyła mnie szanować nieskończone możliwości mojego dziecka, zamiast narzucać mu własne oczekiwania. Staram się jak mogę, cały czas pamiętając o tym, jak otwarty był wobec mnie, i widzę pozytywne rezultaty w moich relacjach z Senghe.
To dla mnie jeden z najpiękniejszych aspektów wielkości Rinpocze – nie tylko jego wiedza czy osiągnięcia, ale głębokie zaufanie do innych i radykalna otwartość na życie.
Wciąż zatapiam się w tych wspomnieniach, nie z powodu nostalgii, ale jako że są one dla mnie żywą nauką. Przypominają mi one, że prawdziwa mądrość nigdy nie jest sztywna. Słucha, zgłębia, pochyla się nad tajemnicą wyjątkowej ścieżki każdej istoty.
Dziękuję Ci, Rinpocze, za nauczenie mnie tego swoimi słowami, a jeszcze bardziej swoim sposobem bycia.
Czuję, że teraz te słowa stają się tak bardzo żywe.
Ababa, Katmandu — 23.06.2025
My Perfect Lama: His Boundless Openness
In these days of quiet reflection, memories of His Eminence Yongdzin Tenzin Namdak Rinpoche continue to surface—reminding me not only of his profound teachings, but also the way he lived his life with openness every day, with strangers and with close ones. With me, I witnessed that true openness that has had a great impact on who I am today.
Rinpoche was endlessly curious—open to the world in ways both simple and profound. He found wonder in the smallest things: his fascination with stones and minerals, his love for birds and the natural world, his delight in reading about geology, and his thoughtful study of diverse cultures and spiritual traditions.
I remember clearly when he visited me in a hospital in Chandigarh, India, while I was caring for Sherab Tsultrim—one of his closest students, and the very person who had once saved his life. Sherab-la was in his final days, and Rinpoche came to see him. Though it was a difficult moment, his presence brought immense warmth and dignity. I knew it meant a great deal to him that I was there for Sherab-la until the very end. It was a quiet act of devotion—a karmic circle gently closing.
That same visit, Rinpoche continued on to Amritsar. He wanted to visit the Golden Temple and learn more about the Sikh tradition. He asked many questions and read about the origins of Sikh Dharma with genuine interest. His openness was not just tolerance—it was heartfelt curiosity, a willingness to see beauty and truth wherever it lived.
During his time in London with David Snellgrove, he would spend weekends visiting Christian monasteries with His Holiness the 33rd Menri Trizin. He wasn’t trying to compare religions or convert anyone—he simply admired their devotion and wanted to learn.
He was also incredibly open with me personally. When I was younger, I became one of the first teachers of dialectics and poetry at our monastery. I know he hoped I would stay and continue in that role. But he never pressured me. He never tried to control my path. Instead, he quietly supported me—whether I went to Tibet, worked in Dharamsala, or later traveled West. I know he had a preference for me to stay in the monastery, to remain close and continue in the role of a main teacher. But he never directly said it or pressured me. He always respected wherever I was naturally flowing, and he was always there supporting me, even if it wasn’t exactly what he might have preferred. His love was never possessive. That freedom meant the world to me.
The way he saw me, the way he guided me, and the way he respected my individual path has been such a blessing. As a parent, I’ve drawn so much from his example, especially in navigating the differences between my upbringing and Senghe’s. His openness has taught me to respect the infinite possibilities in my child’s journey, rather than imposing my own expectations. I do my best, always remembering how open he was with me, and I see the positive results in my relationship with Senghe.
This, to me, is one of the most beautiful aspects of Rinpoche’s greatness—not just his scholarship or his realization, but his deep trust in others, and his radical openness to life.
I continue to reflect on these memories, not out of nostalgia, but as living teachings. They remind me that real wisdom is never rigid. It listens, it explores, it bows before the mystery of each being’s unique path.
Thank you, Rinpoche, for teaching me that by your words—and even more, by your way of being.
I feel now they are becoming so much alive.
Ababa, Kathmandu — 6.23.25