06/08/2024
"…kiedy ludzie mówią ‘wszystko’, ‘zawsze’, ‘nigdy’ czy ‘każdy’, może to dotyczyć tylko ich samych, w świecie zewnętrznym bowiem nie istnieją takie ogólne rzeczy. Poradziła mi, żebym była uważna, bo jeśli ktoś zaczyna zdanie od słowa ‘zawsze’, to znaczy, że stracił kontakt ze światem, i że mówi o sobie."
Olga Tokarczuk
Używanie tak zwanych wielkich kwantyfikatorów, jak te przytoczone w cytacie powyżej, powodują wiele zakłóceń. Gdy ich używamy zaczynamy postrzegać świat czarno-biało, tracimy elastyczność, wnikliwość spojrzenia, szansę na zobaczenie możliwości i różnorodności. W przeżywaniu siebie powodują też, że przestajemy się identyfikować z tym, co mówimy, i przestajemy brać za to odpowiedzialność. Bo przecież każdy tak robi, nie ma innego wyjścia! Zamykamy się w zaklętej opowieści, powtarzając sobie, że "nigdy coś nie wydarzy", "zawsze już będę w tym miejscu". Równocześnie separujemy się od uczuć, bo trudno je poczuć, wypowiadając na przykład zdanie: "Każdy człowiek miałby z tym kłopot i się złościł". Jak bardzo jest to inne od konfrontacji z samym sobą: "To ja mam z tym kłopot, mnie to złości". Podobnie dzieje się, gdy zaczynamy mówić o tym, co przeżywają ludzie, a nie my sami. Mogą też stać się zabójczą bronią w relacji, gdy zaczynamy mówić do bliskiej osoby: "Ty zawsze..." lub "Ty nigdy...". Przestajemy ją wtedy widzieć w jej staraniach, a nakładamy na komunikację wymiar niszczącej krytyki, która budzi w drugiej osobie poczucie winy lub złość, a na pewno poczucie, że nie warto się wysilać, bo obraz w oczach drugiego i tak już jest jednoznaczny. Słowa mają znaczenie! Zarówno w dialogu wewnętrznym, jak i w komunikacji.
Źródło zdjęcia: demotywatory.pl