25/01/2024
NOTATKA Z TERAPII
Przyszła do mnie pani X z wielką torbą. Gabinet mały. Taki mały, że przed każdą kolejną wizytą wietrzę go z myśli niepotrzebnych, słów nierozgrzeszonych i problemów szytych nie na miarę. Na komodzie stoi kwiat. Podlewam i czekam. Życie czeka na życie.
Torba pani X zajęła całą przestrzeń. Nawet jej koloru oczu nie mogłam zauważyć. A oczy są wyrazem duszy. Dusza w terapii jest najważniejsza. Ciało pani X pod swoim ciężarem legło na kanapę, a głos tubalny przywitał mnie, jasno informując, że rację ma tylko jedna strona i na pewno ja nią nie jestem.
Patrzę na panią X z ciekawością jej drogi. Otwiera torbę i wyjmuje: żale za dzieci swoje i pretensje za cudze. Miłość pozbawioną pocałunków na dzień dobry. Dom, który miał być atrybutem spełnienia, a stał się polem walki, kto pierwszy umyje zęby i kto powie ostatnie słowo. Wyjmuje też długi pokoleniowe i błędy ujęte w skali dramatu.
Rozebrała się już z wszystkiego. Siadam obok i ubieram ją we współczucie, czyli szacunek do jej wyborów, nawet tych nieświadomych. Milczymy.
Teraz widzę jej oczy. Piękne jak jej życie. Widzę jej ciało, wyrzeźbione trudami miłości do dzieci. Troskę o męża bez jego pocałunku na dzień dobry. I dom, którym ona jest sama dla siebie. Niezniszczalny, nie do powielenia.
Te sznury do samozagłady wyjęte z torby, stają się teraz inną przestrzenią na życie.
Pani X radosna wybiega z gabinetu. Zapomina zabrać torby. Przydałaby się jej – pomyślałam – mogłaby tam włożyć potrzebne rzeczy. Ale przecież zawsze rację ma jedna strona i na pewno ja nią nie jestem. Na szczęście.
P.S. Mam układ z Bogiem, zabiera On ode mnie stare torby i zamienia je na nowe porsche. Przekazuje je tylko tym co w to wierzą.