Katarzyna Ewa Borkowska - Holistyczny Rozwój Osobisty

Katarzyna Ewa Borkowska - Holistyczny Rozwój Osobisty Dzielę się drogą do siebie, bez lukru za to z prawdą. Bo najważniejsza podróż, to ta do własnego wnętrza. To właśnie chcę Ci ofiarować." DLACZEGO TO ROBIĘ?

O MNIE – TERAPEUTKA, TRENERKA, SPECJALISTKA PRACY Z TRAUMĄ Z POWOŁANIA
Towarzyszka w Twojej podróży

„Wierzę, że każdy człowiek ma w sobie siłę, by sięgnąć po zmianę – czasem potrzebuje tylko bezpiecznej przestrzeni i towarzysza w tej podróży." Zanim zostałam terapeutką, sama przeszłam przez ciemny las. Wiem, jak to jest czuć się zagubionym, przytłoczonym własną historią. I wiem też, że wyjście j

est zawsze możliwe – czasem potrzebujemy tylko kogoś, kto poda nam latarkę i powie: 'Idziemy dalej, krok po kroku'. KWALIFIKACJE I DOŚWIADCZENIE:
- Magister pedagogiki (specjalność: resocjalizacja) – ukończone studia dały mi zrozumienie mechanizmów wykluczenia i trudnych ścieżek życiowych.
- Psychotraumatolog w trakcie certyfikacji – pracuję z traumą, wykorzystując podejście oparte na dowodach naukowych.
- Trenerka umiejętności społecznych – pomagam budować zdrowe relacje, asertywność i pewność siebie.
- Absolwentka szkoły ustawień systemowych – rozumiem wpływ rodzinnych wzorców na obecne życie.
- Ukończone studium psychologii stosowanej oraz liczne szkolenia z:
- terapii traumy (w tym pracy z PTSD),
- regulacji układu nerwowego, mindfullness
- kurs"Trzymająca Krąg"),
- interwencji kryzysowej
- jak pracować z osobą, która doświadczyła przemocy domowej
Oraz liczne konferencje z dziedziny psychologii i psychotraumatologii. JAK PRACUJĘ?
Łączę wiedzę akademicką z podejściem holistycznym. Moja praca to:
- Bezpieczna relacja – jestem tu, by słuchać bez oceny.
- Narzędzia dopasowane do Ciebie – od dialogu motywującego po techniki somatyczne.
- Empatia i konkret – znajdziesz tu zarówno wsparcie, jak i praktyczne strategie. Ponieważ widziałam, jak przemiana jest możliwa – nawet tam, gdzie wydaje się niemożliwa. Moją misją jest towarzyszenie w odkrywaniu „własnej siły i wolności”. Zapraszam Cię na konsultację – razem znajdziemy drogę do spokoju i równowagi. Katarzyna Ewa Borkowska

☎️ 606 161 098

🥰 „Wolno mi", czyli jak rozpuścić skrzydła w klatce własnych ograniczeń 🪽Dawno powinnam powiedzieć sobie „wolno mi”, te ...
03/08/2025

🥰 „Wolno mi", czyli jak rozpuścić skrzydła w klatce własnych ograniczeń 🪽

Dawno powinnam powiedzieć sobie „wolno mi”, te słowa wiszą w powietrzu jak niedopowiedziane zdanie w połowie listu, jak oddech wstrzymany w piersi z obawy, by nie zakłócić porządku świata.
A przecież każdy z nas nosi w sobie prawo do światła, do pęknięcia skorupy i wyjścia na słońce z podniesioną głową.

„Wolno mi” to klucz, który pasuje do zamka duszy, ale rdza przywarła do niego od lat milczenia. Boimy się go przekręcić, jakby za drzwiami czaił się potwór, a nie nasze własne, zapomniane oblicze.
Tymczasem wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się zgoda na kajdany, które sami sobie zakładamy ciche, niewidzialne, wygodne.
„Nie wypada", "co powiedzą?", "a jeśli się nie uda?" szeptane przez wewnętrznego cenzora, który udaje strażnika, a jest tylko echem cudzych oczekiwań.

„Wolno mi” to akt buntu przeciwko niewidzialnemu inkwizytorowi.
To uznanie, że życie nie musi być wiecznym stąpaniem po linie nad przepaścią cudzych sądów.
Można spaść.
Można odejść.
Można zacząć od nowa.
Można płakać, gdy wszyscy każą się śmiać.
Można śmiać się, gdy wszyscy każą płakać.
Można odejść od stołu, przy którym serwowano tylko gorzkie przyprawy.

Czasem „wolno mi” brzmi jak wyzwanie rzucone samemu sobie:
„Czy na pewno jeszcze się boję?
Czy może już tylko udaję, że boję się z przyzwyczajenia?".
To zdanie jest jak nóż przecinający więzy, którymi przykuwamy się do przeszłości.
Każde wypowiedziane na głos staje się zaklęciem bo zamienia strach w powietrze, którym napełniają się płuca przed skokiem w nieznane.

Bo „wolno mi” to także akt łaski.
Przebaczenie sobie, że nie zawsze było się idealnym, że czasem uciekało się w cień, zamiast stanąć w blasku.
To pozwolenie, by w lustrze zobaczyć nie tylko ślady zmęczenia, ale też iskrę, która przetrwała wszystkie burze.

Więc jeśli dziś stoisz na progu między „muszę" a „chcę", między „powinnam" a „pragnę", spróbuj szepnąć to zdanie jak mantrę.
„Wolno mi”.
I posłuchaj, jak echo odpowie ci w rytm bicia serca:
Zawsze było wolno.
Tylko czekałaś na swoje pozwolenie. 🩷🤗🥰

Katarzyna Ewa Borkowska

🤗Wewnętrzna radość 🤗W środku pozornie surowego krajobrazu naszego życia między codziennymi obowiązkami a zmartwieniami i...
02/08/2025

🤗Wewnętrzna radość 🤗

W środku pozornie surowego krajobrazu naszego życia między codziennymi obowiązkami a zmartwieniami istnieją miejsca, gdzie nagle tryska źródło nieoczekiwanej radości. Jak oaza na pustyni, jak źródełko w lesie, które znajdujesz, gdy już tracisz nadzieję. To nie jest radość krzykliwa jak jarmark, ale raczej jak poranne słońce przesączające się przez liście, delikatna ale niezwykle mocna w swej prostocie.

Radość ukryta w zwykłych chwilach
Tak jak w starym dębie zaklęta jest historia wielu pokoleń, tak w prostych momentach kryje się najgłębsze szczęście. Herbata parzona przez babcię w ulubionym kubku. Śmiech dziecka na podwórku. Zapach świeżo skoszonej trawy. Psychologia potwierdza: prawdziwe szczęście rzadko przychodzi w wielkich wydarzeniach częściej czai się w tych zwykłych, pozornie nieznaczących chwilach. Jak mawiały nasze prababcie: "Najlepsze rzeczy przychodzą niepostrzeżenie".

Rytm jak polska pieśń
Słuchając starej pieśni ludowej, można usłyszeć w niej zarówno radość, jak i smutek całą prawdę o życiu. Nasza wewnętrzna radość też ma taki charakter nie jest wieczna, nie trwa nieprzerwanie, ale właśnie dlatego jest autentyczna. Jak mazurki Chopina pełne światła i cienia. W polskiej tradycji gościnności jest coś ważnego: radość dzielenia się tym, co się ma, nawet gdy nie jest wiele.

Tęsknota, która ubogaca
Mamy w języku słowo "żal" które oznacza zarówno smutek, jak i pewien rodzaj czułości do tego, co minęło. Ta specyficzna polska nostalgia nie jest wrogiem radości, ale raczej jej dopełnieniem. Wspomnienia z dzieciństwa, zapach babcinej kuchni, dźwięk rodzinnych opowieści to wszystko tworzy mapę, po której możemy wracać do źródeł naszej radości.

Radość codziennych rytuałów
Zauważyliście, jak starszy pan w parku codziennie karmi te same gołębie?
Albo jak sąsiadka podleża kwiaty na balkonie, rozmawiając z nimi jak z przyjaciółmi?
To są małe święta codzienności, źródło radości, które nie potrzebuje widowiskowości.
Wystarczy uważność na zwykłe chwile: parzenie porannej kawy, czytanie ulubionej książki w fotelu, spacer po lesie.

Radość jak polskie lato
Wewnętrzna radość jest jak polskie lato, nie zawsze trwa długo, ale gdy przychodzi, jest intensywne i piękne. Nie musimy jej szukać daleko często wystarczy się zatrzymać i rozejrzeć. Polska dusza nauczyła się znajdować szczęście pomiędzy trudnościami, jak kwiat wyrastający spod śniegu. I może właśnie w tym tkwi sekret: prawdziwa radość nie boi się cienia, bo wie, że tylko w kontraście światło nabiera pełni blasku.

Katarzyna Ewa Borkowska

Miłość jako echo dziecięcej kołysankiWybór partnera to często nieświadoma próba napisania drugiego aktu sztuki, której p...
01/08/2025

Miłość jako echo dziecięcej kołysanki

Wybór partnera to często nieświadoma próba napisania drugiego aktu sztuki, której pierwsze sceny rozegrały się w dzieciństwie.
Nasze serca, niczym kompasy zepsute przez magnetyzm wczesnych doświadczeń, wciąż wskazują kierunki znane, choć niekoniecznie bezpieczne.

Jesteś jak dziecko stojące przed automatem z zabawkami, wrzucasz złotówkę nadziei, ale zawsze wychodzi ta sama figurka:
partner o twarzy twojego ojca,
głosie matki lub emocjonalnej nieobecności dawnego opiekuna.
To nie przypadek, lecz nawyk neuronalny, ścieżka wydeptana przez małe stópki w ogrodzie twojej psychiki, która stała się autostradą dorosłych wyborów.

Psychologia w obrazach:
- Partner-niedźwiedź polarny – wybierasz tych, którzy są emocjonalnie niedostępni, bo taki był twój ojciec. Ich zimny dystans to znana ci pieśń kołysankowa.
- Partner-ratownik – szukasz tych, których można leczyć, bo twoja matka była smutkiem w sukience. Ich rany to twoje drugie imię.
- Partner-lustro – wybierasz tych, którzy widzą w tobie to, co twoi rodzice nigdy nie zobaczyli. Ich zachwyt to wreszcie potwierdzenie twojego istnienia.

Dzieciństwo to ziemia, w której zasiano twoje wzorce przywiązania.
Jeśli rosłaś w cieniu, teraz kwiaty twoich związków ciągle szukają półmroku, nawet gdy słońce jest na wyciągnięcie ręki.
Twoje korzenie nauczyły się czerpać wodę z burz, więc teraz burza wydaje ci się niezbędna do wzrostu.

Ale jest też inna możliwość, świadoma mutacja.
Gdy:
Zamiast biec za echem dziecięcej tęsknoty, wsłuchasz się w ciszę teraźniejszości
Zamiast szukać potwierdzenia w cudzych oczach, znajdziesz je w swoim odbiciu
Zamiast powtarzać dawną historię, napiszesz nową definicję miłości

Alchemia
Miłość nie musi być powrotem do znanej zatoki, może być wyprawą w nieznane.
Twoje serce zasługuje na więcej niż tylko rekonstrukcję dawnych ran.
Może czas przestać szukać rodziców w oczach partnerów i zobaczyć w nich po prostu ludzi nieidealnych, ale prawdziwych.
Takich, którzy nie dopełnią cię, ale będą towarzyszyć twojej całości. 🌺

Katarzyna Ewa Borkowska

Rezygnacja z poszukiwań w pustych studniachByłaś archeologiem własnego cierpienia dłubałaś palcami w ziemi, która nie kr...
31/07/2025

Rezygnacja z poszukiwań w pustych studniach

Byłaś archeologiem własnego cierpienia dłubałaś palcami w ziemi, która nie kryła żadnych artefaktów sensu.
Przekopywałaś wspomnienia jak zapuszczony ogród, szukając w nich nasion odpowiedzi, które ktoś miał tam kiedyś posadzić.
A tam rosły tylko chwasty niedopowiedzeń i kamienie milczenia.

Psychologia nazywa to „pułapką analizy” gdy umysł, niczym świetlik w zamkniętym słoiku, oświetla te same ściany, wierząc, że to księżyc.
Tymczasem niektóre relacje to nie zagadki do rozwiązania, lecz puste kaligrafie czyli znaki, które wyglądają jak pismo, ale nie składają się w słowa.

Przez lata patrzyłaś w oczy tych ludzi jak w teleskop, sądząc, że jeśli dostatecznie się wytężysz, zobaczysz w nich odbicie jakiejś prawdy.
A to były tylko martwe kratery, miejsca, gdzie twoje pytania odbijały się echem, by wrócić do ciebie nietknięte.

Co się dzieje, gdy przestajesz szukać?
- Przestrzeń, którą zajmowała obsesja, wypełnia się ciszą, najpierw przerażającą, potem kojącą
- Dawni bohaterowie twoich dramatów kurczą się do rozmiarów zwykłych ludzi, którzy po prostu nie potrafili kochać
- Ból, który był jak zadra w sercu, okazuje się w końcu własnym kolcem, który wyhodowałaś, by mieć dowód, że rana istnieje

Nowe prawo geometrii duszy.
Niektóre linie nigdy się nie przecinają, nawet jeśli rysujesz je godzinami. Niektóre mosty prowadzą donikąd, nawet jeśli poświęcisz całe życie na ich budowę. A czasem wyzwolenie nie polega na znalezieniu odpowiedzi, lecz na spaleniu pytań.

Zakończenie-alchemia:
Zostaw tę ziemię jałową.
Niech wiatr zabierze resztki twoich ‘dlaczego’. Tam, gdzie szukałaś sensu jak zgubionego klucza, wyrośnie w końcu dzika trawa obojętności, najzdrowsza ze wszystkich, bo nie wymagająca podlewania łzami.

Katarzyna Ewa Borkowska

🪛Nienaprawialni 🔩Przez lata wierzyłaś, że jesteś jak niedokończony projekt, mebel z brakującą nogą, zegar, który zawsze ...
30/07/2025

🪛Nienaprawialni 🔩

Przez lata wierzyłaś, że jesteś jak niedokończony projekt,
mebel z brakującą nogą,
zegar, który zawsze spóźnia się na własne życie. Że twoje emocje to usterki wymagające naprawy, a serce to maszyna potrzebująca nieustannej regulacji.

Przez lata patrzyłaś w lustra zniekształcone cudzymi oczekiwaniami gdzie jedno pokazywało cię jako projekt do korekty, drugie jako zestaw braków do uzupełnienia.
To, co w nich widziałaś, nie było twoim odbiciem, lecz kolażem czyichś rozczarowań:
- Lustro rodziców odbijało tylko niezrealizowane ambicje, wymagania, ich niezagojone rany
- Lustro partnera pokazywało niedopasowane puzzle
- Lustro społeczeństwa miało szkło powiększające dla błędów

Tymczasem prawdziwe lustro jest w tobie ale jego powierzchnia jest pokryta odciskami palców tych, którzy próbowali je przekręcać. Gdy ścierasz te ślady, okazuje się, że:
Nie byłaś nigdy zniekształconym odbiciem tylko oryginałem, który mylił się z kopią.
Nie potrzebujesz nowego szkła, lecz odwagi, by uwierzyć w obraz, który widzisz:
cały, niepoprawiony, z pęknięciami, które nie łapią światła w żaden fabryczny sposób.
Twoja "nadwrażliwość" to antena wyłapująca częstotliwości, na które inni są głusi. "Niestabilność emocjonalna" to rzeka, która wie, kiedy wylać z brzegów, by nawodnić wyschnięte ziemie duszy. Nawet twoje "toksyczne związki" stały się dowodem nie twojej naiwności, ale niezwykłej zdolności miłości do wzrastania w najbardziej niegościnnych warunkach.

Psychologia mówi o naprawianiu, terapii, korygowaniu.
A co jeśli to nie ty byłaś zepsuta, ale świat, który próbował wtłoczyć cię w obce schematy? Jesteś lasem, nie fabryką.
Twoje lęki to mądre drzewa pamiętające dawne pożary.
Łzy to strumienie wypływające z najgłębszych źródeł.
Marzenia to nasiona niesione przez wiatr zmian.

Gdy w końcu stanęłaś przed czystym lustrem bez filtrów, napisów i czyichś odbić zobaczyłaś:
Niepoprawioną.
Niezepsutą.
Nieulepszoną.
Za to prawdziwą w sposób, który żadna instrukcja obsługi nigdy nie zdoła opisać.
Bo ty nie jesteś problemem do rozwiązania, lecz tajemnicą do przeżycia, dzień po dniu, odbicie po odbiciu, bez konieczności stawania się kimś innym niż ta, która właśnie teraz widzi w lustrze swoją twarz.

I kiedyś, może za rok, może za dekadę, gdy twoje ręce przestaną szukać śrubokręta do regulowania własnego serca, gdy oczy przestaną wypatrywać braków w lustrzanym odbiciu odkryjesz największą wolność:
Bycia wystarczającym oryginałem w świecie pełnym kopii.
Bycia całością, która nigdy nie potrzebowała naprawy, tylko zrozumienia.
Bycia sobą bez tłumaczeń, bez usprawiedliwień, bez poprawiania.
Bo ty nie jesteś problemem do rozwiązania, lecz tajemnicą do przeżycia.
Nienaprawialną.
Niezepsutą.
Prawdziwą. 🩷

Katarzyna Ewa Borkowska

🧙Ogród Alchemika🧙Bywają rodzice, których ogród możliwości to jałowa ziemia, zasiana wyłącznie chwastami toksycznych prze...
29/07/2025

🧙Ogród Alchemika🧙

Bywają rodzice, których ogród możliwości to jałowa ziemia, zasiana wyłącznie chwastami toksycznych przekonań, toksyczne bluszcze owijające się wokół woli dziecka jak pnącza skazujące je na wieczny półmrok, pokrzywy parzące nie skórę, lecz tożsamość, osty, których kolce wbijają się w miękką glinę dziecięcego serca.
Ich rodzicielstwo przypomina nieudolnego ogrodnika, który z uporem pielęgnuje parzące pokrzywy lęku, kolczaste osty krytyki i duszące bluszcze kontroli, karmiąc dziecko gorzką herbatą z podejrzeń ("Nie dasz rady"), nalewką z wyrzutów ("Zawiodłeś mnie") i sałatką z porównań ("Inne dzieci...").

W takim ogrodzie wyrastają dzieci o poparzonych dłoniach i skrzywionych pędach, ich gałązki wyciągają się ku słońcu akceptacji, by natrafić jedynie na cień rodzicielskich oczekiwań.
Psychologia nazywa to później syndromem DDD dorosłym dzieckiem z dysfunkcyjnego domu, które nosi w sobie ten ogród jak zatruty worek ziemi przywiązany do nóg.

Ale czasem wśród tej jałowości rodzi się dziecko-alchemik.

Ogród rodziców to ziemia ubita ciężarem niewypowiedzianych rozczarowań, gdzie narzędziami są grabie porównań i nóż krytyki, a plonem gorycz wycofania i kolczaste jagody nieufności.
Tymczasem ogród alchemika to przekopana łzami gleba, która jednak wbrew wszystkiemu staje się żyzna.
Tu pracuje się sierpem ciekawości i sitem współczucia, a zbiera zioła odporności i kwiaty czułości dla siebie samego.

Mały alchemik stosuje szczególną alchemię przetrwania. Wie, że pokrzywa parząca dłonie może leczyć anemię duszy, jeśli zaparzy się ją w słońcu cierpliwości. Rozumie, że nawet toksyczny bluszcz, odpowiednio przycięty, staje się podporą dla nowych pędów. Destyluje rodzicielskie słowa, oddzielając to, co trujące od tego, co może być pożywne. Fermentuje ból, pozwalając mu przekształcić się w coś nowego a gniew staje się asertywnością zaś smutek przemienia w wrażliwość. Najważniejsza jest jednak transmutacja ta magiczna umiejętność zamiany "Nie dasz rady" w "Spróbuję, ale nie muszę być doskonały".

Takie osoby uczą się potem sztuki ogrodniczej serca. Sieją nasturcje współczucia tam, gdzie rodzice sadzili trujące zimowity rywalizacji. Podlewają melisą uważności zamiast octem wiecznych pretensji. Ścinają suche gałęzie starych ran, by zrobić miejsce dla pąków nowych początków. Zbierają gorzkie rośliny i w tyglu swojej wrażliwości przemieniają je w nawóz dla przyszłych róż.

Dorosły alchemik nie niszczy rodzinnego ogrodu, on go przekopuje. Zostawia to, co może jeszcze służyć, resztę zaś kompostuje z godnością. Jego największą mocą jest wybór: świadomość, że może siać nowe nasiona, nawet jeśli korzenie starych chwastów wciąż gdzieś głęboko tkwią. Najtrudniejsze nie jest wyrwanie chwastów, lecz nauczenie się, że ziemia choć naznaczona ich korzeniami, wciąż jest żyzna. Że twoje ręce, które znały tylko pielenie, mogą też siać.

Najpiękniejsze w tej alchemii jest to, że kiedyś jego dzieci nie będą musiały przerabiać trucizn na lekarstwa. Będą mogły po prostu zrywać dojrzałe owoce z drzew, które ktoś inny, ten mały, uparty alchemik posadził w zranionej ziemi.
I może właśnie w tym tkwi najgłębsze uzdrowienie: w przekonaniu, że nasze dziedzictwo nie musi być wyrokiem, lecz wyborem, czymś co bierzemy z przeszłości, ale co możemy zasadzić na nowo, we własny, świadomy sposób.

Czasem zaś wystarczy jedna nieoczekiwana burza, by z zalegających latami toksyn wykiełkowało coś nowego: delikatne, zielone, twoje 🌱🍀🌿

Katarzyna Ewa Borkowska

🩷Miłość: niewidzialna architektura 🥰Czasem myślę, że miłość to jedyna siła, która potrafi jednocześnie rozświetlić niebo...
29/07/2025

🩷Miłość: niewidzialna architektura 🥰

Czasem myślę, że miłość to jedyna siła, która potrafi jednocześnie rozświetlić niebo i wyczerpać jak noc bez snu.
To jak trzymanie w dłoniach ptaka:
zbyt mocno to ucieknie,
zbyt luźno to odleci.

Psychologia mówi o hormonach, przywiązaniu, mechanizmach.
Ale jak zmierzyć tę chwilę, gdy czyjeś spojrzenie staje się domem, którego nie trzeba opisywać w dokumentach?
Jak nazwać tę ciszę między dwiema osobami, która brzmi głośniej niż wszystkie słowa?

Miłość bywa jak rzeka, czasem nurtem, który niesie, czasem powodzią, która zalewa stare granice.
Pozwala nam zobaczyć w lustrze nie tylko własne odbicie, ale i odbicie drugiej osoby, jak gdyby dusze mogły się przenikać bez utraty siebie.

Ale to także praca, codzienne wybory, jak kamienie układane jeden na drugim, by zbudować most nad przepaścią ludzkich niedoskonałości.
To gotowość, by czasem być schronieniem,
a czasem pozwolić się nosić własnemu zmęczeniu.

Najdziwniejsze jest to, że choć tysiące wierszy i badań próbują ją opisać, wciąż pozostaje tajemnicą.
Może dlatego, że prawdziwa miłość nie jest do zdefiniowania, tylko do przeżycia jak zapach, który pamiętamy, ale nie potrafimy narysować.

Katarzyna Ewa Borkowska

🤐Milczenie, które krzyczy 😶Czasem ból nie ma słów. Wisi w powietrzu jak ciężka, nienazwana mgła, która przesłania świat,...
28/07/2025

🤐Milczenie, które krzyczy 😶

Czasem ból nie ma słów.
Wisi w powietrzu jak ciężka, nienazwana mgła, która przesłania świat, choć nikt jej nie widzi. Wtedy usta zaciskają się w cienką linię, a oczy te zdradzieckie, szerokie otwarte okna, starannie zasłaniają rolety.
„Wszystko w porządku", mówi głos, ale cisza między sylabami drży jak liść na wietrze.

Nie każda rana krwawi jawnie.
Nie każdy jęk staje się krzykiem.
Czasem cierpienie chowa się pod powierzchnią skóry, jak podziemna rzeka, która drąży skały, nie pokazując światu swojego nurtu.
„Nie mówię o tym, więc to nie istnieje", myślimy ale ból nie znika.
On tylko twardnieje w nas jak skamieniałość, kamień w miejscu, gdzie kiedyś biło serce.

A przecież milczenie to też komunikat.
To mapa niezaznaczonych miejsc, śladów, które ktoś mógłby odczytać, gdyby tylko pochylił się uważniej.
Gdyby zamiast słów szukał pęknięć w głosie, drżenia dłoni, wzroku uciekającego w podłogę. Bo czasem najgłośniejsze wołanie o pomoc to to, które nie wydaje żadnego dźwięku.

Może więc warto odważyć się nazwać ten ból nawet szeptem, nawet tylko przed sobą.
Bo każda niezagojona rzecz, gdy zostanie wypowiedziana, traci trochę ze swojej mocy.
I może wtedy, zamiast kamienia w piersi, poczujemy znów ciepłą krew pod skórą.

Trzymaj się ciepło 💙

Katarzyna Ewa Borkowska

🧑‍🧒Bezpieczna przystań dzieciństwa ślad, który zostaje lub pustka, która boliBezpieczna baza to termin z teorii przywiąz...
27/07/2025

🧑‍🧒Bezpieczna przystań dzieciństwa
ślad, który zostaje lub pustka, która boli

Bezpieczna baza to termin z teorii przywiązania, który brzmi sucho, a w rzeczywistości jest miękkim dotykiem duszy.
To osoba, która stała na straży twojego dzieciństwa jak drzewo o szerokich konarach: nie musiała mówić „kocham”, bo jej obecność była alfabetem miłości.
Głos, który nie oceniał.
Dłonie, które nie odpychały.
Oczy, w których zawsze widziałeś swoje odbicie niepokalane, wystarczające.

Taką osobą mógł być rodzic, dziadek, ciotka, a nawet sąsiad, ktoś, kto zamieniał świat w miejsce przewidywalne.
Ktoś, kto uczył cię, że istnienie to już powód do przynależności.
W jego obecności nie musiałeś być idealny, by być ważnym.
Nie musiałeś się spieszyć, by nadążyć.
To właśnie tam w tej relacji, tworzyły się niewidzialne ścieżki w mózgu:
„Jestem warta bliskości. Mogę ufać. Świat ma dno”.

A gdy tej osoby nie było?

Wtedy dziecko uczy się miłości jak języka obcego z czujnością, bez naturalnej płynności. Dorosłość staje się tańcem na dwóch nogach: jedna wciąż szuka ziemi, która nie drży.

Głód wzorca:
Jak oddychać, jeśli nikt nigdy nie pokazał ci rytmu?
Jak kochać, jeśli nikt nie nazwał twojego serca „domem”?
Relacje bywają polem minowym albo przyciągasz tych, którzy potwierdzają twoją niewidzialność, albo sam uciekasz, zanim ktoś zdąży cię opuścić.

Nadczujność:
Świat to miejsce, w którym wiatr może być zapowiedzią burzy.
Brak bezpiecznej bazy często zamienia się w hiperczujność, czytasz niewypowiedziane oczekiwania, wyłapujesz cienie niezadowolenia. Twoje emocje są jak gołe druty.

Samotność w tłumie:
Nawet wśród ludzi możesz czuć się jak szklana kapsuła, widzą cię, ale nie dotykają. Bezpieczeństwo było abstrakcją, więc teraz bliskość boli jak oparzenie słoneczne na nieużywanej skórze.

Gniew, który nie ma imienia:
Czasem zamienia się w autoagresję, bo jeśli nikt cię nie chronił, to może ty też nie zasługujesz na ochronę?

Ale jest i światło: mózg jest plastyczny. Bezpieczny styl przywiązania można wypracować w terapii, w dojrzałej miłości, w przyjaźni, która nie boi się twoich ran.
Można nauczyć się być dla siebie tym szerokim drzewem.
Można znaleźć ludzi, którzy staną się twoją późną przystanią.

Bo choć dzieciństwo pisze pierwsze zdania, to ty możesz dopisać resztę.
I nawet jeśli twoja historia zaczęła się od pustki lub od przerażającej otchłani, nie znaczy, że tak musi się skończyć.

Katarzyna Ewa Borkowska

🕊️Wolność jako akt niezgody na cudze graniceKażdy wybór jest aktem odwagi zwłaszcza ten, który wypływa z głębi własnego ...
26/07/2025

🕊️Wolność jako akt niezgody na cudze granice

Każdy wybór jest aktem odwagi zwłaszcza ten, który wypływa z głębi własnego „ja”, nie oglądając się na cudze lęki, ograniczenia czy milczące przyzwolenie na zniewolenie.
Gdy decydujesz się na krok, który dla innych jest szaleństwem, w istocie stajesz się żywym dowodem na to, że ich więzy nie są uniwersalne. To, co dla ciebie jest oddechem, dla nich może być zgubą, to co tobie daje skrzydła, ich przypina do ziemi łańcuchem strachu.

Psychologia nazywa to projekcją czyli mechanizmem, w którym ludzie przypisują innym własne nieprzeżyte pragnienia lub wypierane lęki.
Gdy ktoś patrzy na twoją wolność z przerażeniem, często nie widzi ciebie, lecz własną niemożność, by pójść podobną drogą. Jego opór nie jest sądem o tobie, lecz zwierciadłem, w którym odbija się jego wewnętrzny zakaz:
„Ja nie mogę, więc ty też nie powinieneś”.

Ale wolność bywa samotna.
Im bardziej wyrywasz się z cudzych schematów, tym głośniej staje się szum niezrozumienia.
To echo disonansu poznawczego, dyskomfortu, jaki odczuwają ci, którzy obserwują, jak łamiesz zasady, które sami uznali za nienaruszalne. Twoje wybory stają się dla nich wyrzutem, dowodem, że ich niewola jest tylko ich wyborem, nawet jeśli wyborem przez zaniechanie.

Być może więc prawdziwa wolność zaczyna się tam, gdzie przestajesz szukać aprobaty, a zaczynasz rozumieć, że niezgodę innych na twoje decyzje możesz przyjąć z melancholią, ale bez poczucia winy.
Bo każdy stopień wolności to też akt żałoby po iluzji, że wszyscy muszą cię rozumieć, że wszyscy pójdą za tobą, że świat będzie klaskał, gdy zdejmiesz kajdany.

A jednak idziesz dalej.
Bo szaleństwo jednych jest dla drugich przebudzeniem, że można inaczej 🥰

Katarzyna Ewa Borkowska

💁‍♀️Kim jestem?🧘‍♀️Pytanie, które drąży jak wiertło w skale, a odpowiedź rozsypuje się jak piasek między palcami. Kim je...
25/07/2025

💁‍♀️Kim jestem?🧘‍♀️

Pytanie, które drąży jak wiertło w skale, a odpowiedź rozsypuje się jak piasek między palcami.
Kim jestem, to to co mówią o mnie inni, czy to, co czuję, gdy nikt nie patrzy?
To moje CV, moje traumy, moje marzenia, czy może ta nieuchwytna iskra, która migoce gdzieś pomiędzy?

Psychologia rozkłada nas na czynniki pierwsze: id, ego, superego, wzorce przywiązania, role społeczne.
Ale ja wiem, że człowiek to nie tylko suma swoich części, wszyscy szukają siebie w lustrach, które pokazują coś innego niż to, co chcieliby zobaczyć.

Może więc "kim jestem" to nie odpowiedź, ale pytanie, które nosimy jak płomień w dłoni.
Czasem parzy, czasem oświetla drogę. Tożsamość to nie statyczny portret, ale płynna akwarela, która w każdej chwili może rozlać się w nowy kształt.

Freud mówił o nieświadomości, Jung o cieniu, a Rilke pisał:
„Jestem taki zmienny, że czasem nie poznaję samego siebie".
Może więc jesteśmy opowieścią, którą ciągle dopisujemy.
Albo wierszem, który zmienia znaczenie, gdy czytamy go po latach.

W gabinecie terapeuty pytamy:
„Czego naprawdę chcę?"
W dzienniku osobistym:
„Kim byłam wczoraj, a kim jestem dziś?"
Na kartach literatury szukamy postaci, w których możemy się przejrzeć jak w zwierciadle.

Być może "kim jestem" to po prostu chwila, w której przestajemy uciekać przed sobą i odwracamy się twarzą do własnego wnętrza.
I wtedy w tym milczeniu, w tym spotkaniu, nagle słyszymy szept:
„Jesteś i to wystarczy”.

A może jesteś właśnie tym poszukiwaniem? Tą niekończącą się podróżą w głąb siebie? Jak pisał Saint-Exupéry:
„Kim jesteś?
Jestem moją drogą."

Katarzyna Ewa Borkowska

Z czym się nie spotykam, w tym utykam🥹psychologiczna melancholia niedopowiedzeńIstnieją słowa, których nigdy nie wypowie...
24/07/2025

Z czym się nie spotykam, w tym utykam🥹psychologiczna melancholia niedopowiedzeń

Istnieją słowa, których nigdy nie wypowiedziano nad naszymi głowami, jak deszcz, który ominął spragnione pole.
I właśnie w tych lukach w nieobecności czyjegoś "jestem", w milczeniu zamiast "rozumiem" wyrastają nasze potknięcia.
Psychologia nazywa to deficytem walidacji, literatura opowieścią o bohaterze, który nosi w kieszeniach niewydane listy.

Każdy z nas ma takie miejsca: ślady po tym, czego nie dostał.
Może to ojciec, który nigdy nie powiedział "jestem z ciebie dumny", tylko mierzył groźnym wzrokiem oceny.
Może matka, która nie potrafiła nazwać tego, co było między wami, więc ty nauczyłaś się miłości jako języka, w którym brakuje kluczowych czasowników.
W gabinecie terapeuty nazwiesz to "niewyrażonymi potrzebami".
W poezji „dziurami w sercu, przez które prześwietla się księżyc".

Freud pisał o powracających snach jako miejscach nierozwiązanych konfliktów.
Rilke w „Listach do młodego poety" radził, by kochać pytania, zanim pozna się odpowiedzi. Ale co, jeśli pytania były zadawane szeptem, a świat odpowiadał milczeniem?
Wtedy utykamy w relacjach, które przypominają taniec z widmem, w zawodzie, który nie daje satysfakcji, ale nie wiesz, jak szukać innego, bo nikt nigdy nie zapytał:
„A co ty właściwie lubisz?"

Literatura pełna jest takich potknięć.
Emma Bovary potyka się o romansowe powieści, które nauczyły ją pragnąć więcej niż szarej rzeczywistości. Holden Caulfield potyka się o brak autentyczności w świecie dorosłych.
My potykamy się o wszystkie niewypowiedziane "kocham cię", "przepraszam", "jesteś dla mnie ważny", które ktoś miał nam dać, a nie dał.

Terapia często polega na tym, by znaleźć te puste miejsca i wreszcie je nazwać, nie po to, by obwiniać, ale by przestać potykać się o własną historię.
Jak pisze Olga Tokarczuk: „Rany po tym, czego nie było, bolą najbardziej."

Więc może chodzi o to, by w końcu stanąć w świetle i powiedzieć:
„Tak, tu jest ciemno.
Tak, brakuje mi tego, czego nie dostałem.
Ale teraz ja jestem dorosła i mogę sobie to dać sama”.
Bo czasem wyzdrowienie zaczyna się nie od otrzymania tego, czego się pragnęło, ale od uznania, że się pragnęło.
I że to pragnienie choć niezaspokojone też jest częścią nas.

Jak zauważył Jung:
„Nie stajemy się oświeceni poprzez wyobrażanie sobie świetlistych postaci, ale poprzez uświadomienie sobie ciemności."
Więc może nasze potknięcia to nie defekty, ale drogowskazy i wskazówki, gdzie jeszcze trzeba zapalić światło.

Katarzyna Ewa Borkowska

Adres

Złotow
77-400

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Katarzyna Ewa Borkowska - Holistyczny Rozwój Osobisty umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij