19/10/2025
Nierzadko, z różnych powodów, jesteśmy odcięci od naszych ciał. Na myśl o medytacji czy pozostaniu w ciszy, z tym, co w nas, ogarnia nas panika…
Zdarza się, że przychodzicie i mówicie, że cisza podczas spotkania jest dla Was wyzwaniem… (nigdy do niej nie zmuszam)
Żeby wrócić do ciała, trzeba zacząć od zwykłego kontaktu z nim. Czasem, zanim umówicie się na masaż, TCK, czy siądziecie do medytacji, trzeba zacząć od pracy z psychoterapeutą, od mentalizacji. Powrót do odciętego, zamrożonego ciała wymaga czasu i nie zalecam robić tego siłowo…
Mam pacjentki, które przychodziły na Lomi, wysłane przez terapeutów, i w głowie miały myśl, jakoś to wytrzymam. Oczywiście ten strach, napięcie i dyskomfort czuć w ciele a ja wtedy staram się zrobić wszystko, żeby zapewnić Wam poczucie bezpieczeństwa, ukoić.
Z każdym kolejnym razem ciała rozluźniają się coraz bardziej, możliwa jest coraz dłuższa i głębsza rozmowa po lub przed sesją. Z czasem zamienia się też Lomi na Terapię czaszkowo-krzyżową.
Moja droga wyglądała podobnie…
W ciele zapisane jest wszystko, co przeżyliśmy, trudne rzeczy stają się pancerzem, który nas chroni przed konfrontacją z przeszłością. Ale przychodzi czas, że ten pancerz uwiera, utrudnia poruszanie się i oddech i wtedy zaczynamy szukać sposobów, żeby go skruszyć, zmiękczyć, zdjąć.
Dla każdego ta droga będzie wyglądała inaczej, ale odzyskując siebie, swoje zasoby i oparcie w sobie, zyskujemy siłę, odzyskujemy spokój i poczucie sprawczości. To nie jest tak, że nagle nasze życie staje się łatwe i gładkie, ale zmienia się nasz stosunek do wszystkiego i mamy narzędzia i środki, żeby sobie ze wszystkim radzić mniejszym nakładem sił. I bez strachu… Tak, z mojej perspektywy, najcenniejszą rzeczą, którą odzyskałam jest wewnętrzny spokój…