26/06/2025
3 mity o butelkach - dlaczego potrzebujemy więcej wiedzy niż etykiet
W świecie niemowlęcego karmienia roi się od złotych rad, które – choć wypowiadane z troską – potrafią więcej zamieszać niż rozjaśnić. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi butelka. Bo tu nie zawsze sprawdzi się „ładna”, „jak pierś mamy” i „polecana na forum”. Trzeba rozumieć fizjologię. Oto 3 mity, które warto dziś rozbroić.
***Mit 1: Szeroka podstawa smoczka gwarantuje prawidłowe ułożenie i pracę warg. Nie. Gwarantuje jedynie to, że smoczek jest szeroki. A to za mało. Od dwóch lat – wspólnie z dr Danką Kozłowską – prowadzimy systematyczne obserwacje niemowląt karmionych butelką. Patrzymy na realne wzorce ssania, a nie tylko na kształty z opakowań. I co widzimy? To, że szeroka podstawa bez odpowiedniej gradacji (czyli stopniowego przejścia od szerokiej bazy do węższej części) może czasami prowokować kompensacje. Dziecko zamiast objąć smoczek miękko i stabilnie, zaczyna „kombinować” – nadaktywizuje górną wargę, napina policzki, szuka szczelności. Najczęściej dzieje się tak przy smoczkach butelek o szerokiej, twardej podstawie i zbyt małej gradacji pomiędzy podstawą a wierzchołkiem smoczka. To nie jest wzorzec fizjologiczny – to akrobatyka oralna. W kontrze do tego mamy coś, co naprawdę chcemy wspierać – miseczkowanie języka, czyli subtelne uniesienie jego boków i wierzchołka. Ruch płynny, falujący, ruch funkcji ale żeby do niego doszło, smoczek musi „zaprosić” język do pracy – nie zmuszać do walki. Szeroka podstawa smoczka nie jest jedynym i najważniejszym wyznacznikiem przy doborze butelki.
***Mit 2: Im wolniejszy przepływ, tym lepiej dla noworodka
To jeden z tych mitów, które brzmią dobrze… dopóki nie zaczniemy patrzeć na dziecko. Na konsultacjach widzimy niemowlęta, które jedzą 40 ml przez 60, a nawet 90 minut. Z twarzą wilgotną od potu, z wysiłkiem, z ciałem pełnym napięcia. Smoczek z ekstremalnie wolnym przepływem – a mamy takie na rynku - wymaga naprawdę wysokich kompetencji ssania, by spełnić swoją rolę. Jeśli karmienie trwa ponad godzinę, jeśli dziecko odrywa się, pręży, zasypia i budzi tylko po to, by znów się zmagać z butelką, to najwolniejszy przepływ nie będzie dobry dla tego malucha. Jeśli do tego przyrosty masy ciała budzą wątpliwości… to znak, że coś nie gra. Ekstremalnie wolny przepływ może wyczerpać, jak maraton bez mety. Oczywiście – zbyt szybki przepływ też niesie ryzyko (krztuszenie się, niepokój). Rozwiązaniem nie jest popadanie w skrajność. To dostosowanie tempa do możliwości motorycznych i oddechowych dziecka oraz responsywne karmienie jest tym, co naprawdę działa.
***Mit 3: Nie wolno dokarmiać butelką, jeśli dziecko ssie pierś
To mit, który trzyma się mocno, bo żywi się lękiem – „a co, jeśli się rozleniwi?”, „a co, jeśli zaburzy się ssanie?”. Rozumiem te pytania. Ale odpowiedź nie leży w zakazach – tylko w rozumieniu wzorca ssania i jego normatywnej motoryki. Rodzice, którzy chcą chronić karmienie piersią, często szukają alternatyw. I trafiają na fora, gdzie powtarza się jak mantrę: „tylko kubeczek, tylko miękka łyżeczka, tylko dren, żadnej butelki”. I o ile chwilowe dokarmienie może być uzasadnione, o tyle regularne karmienie kubeczkiem lub miękką łyżeczką to już zupełnie inna historia. Pamiętajmy o tym, że nie każdy noworodek będzie miał kompetencje do dokarmiania techniką „dren przy piersi”. W gabinecie spotykam rodziny, które przychodzą z dzieckiem ssącym pierś i dokarmianym regularnie kubeczkiem podczas każdego karmienia przez długie tygodnie - nie dlatego, że to był komfortowy wybór, ale dlatego, że rodzice autentycznie bali się butelki. Tymczasem – kubeczek i łyżeczka używane przez dłuższy okres czasu mogą powodować wycieki pokarmu i frustrację (u dziecka i rodzica). To nie jest rozwiązanie dla każdego dziecka, sytuacji. Dobrze dobrana butelka – taka, która pozwala na szerokie ułożenie warg (bez kompensacyjnej pracy górnej wargi i policzków), wspiera miseczkowanie i zachęca język do płynnej pracy – może być fizjologicznie bliższa piersi niż jakiekolwiek inne akcesoria. Co więcej – wiele z obaw wokół karmienia butelką opiera się na przekonaniu o tzw. „nipple confusion”, tymczasem dowody na istnienie tego zjawiska są niejednoznaczne. Autorzy przeglądu badań zwracają uwagę na problem przyczynowości i zadają pytanie, czy to podanie butelki decyduje o odrzuceniu piersi, czy bywa to raczej skutek istniejącego już problemu. Sposób dokarmiania niemowlęcia jest złożoną kwestią, zależną od wielu czynników – i nie powinno być powodem do lęku, a raczej do uważnej analizy i indywidualnego doboru narzędzi.