31/05/2025
𝙉𝙞𝙚 𝙘́𝙬𝙞𝙘𝙯𝙚̨, 𝙯̇𝙚𝙗𝙮 𝙗𝙮𝙘́ 𝙢𝙣𝙞𝙚𝙟𝙨𝙯𝙖.
𝘾́𝙬𝙞𝙘𝙯𝙚̨, 𝙯̇𝙚𝙗𝙮 𝙗𝙮𝙘́ 𝙤𝙗𝙚𝙘𝙣𝙖 𝙬 𝙨𝙬𝙤𝙞𝙢 𝙘𝙞𝙚𝙡𝙚.
Wchodzę do sklepiku z bielizną na Starówce w moim mieście.
Szukam sportowego stanika. Konkretnego. Takiego, który będzie działał z moim ciałem – nie przeciwko niemu.
Pani zza lady wyciąga model jak sprzed kilkunastu lat, który spłaszcza biust i przemieszcza go w stronę pleców.
Kiedy mówię, że szukam czegoś wspierającego w neutralnym kolorze słyszę:
"Panie, które ćwiczą, noszą właśnie takie i bardzo sobie chwalą."
Nie mogę się nie uśmiechnąć.
Przecież wiem, czego szukam. Wystarczy "nie mamy" lub "to nie nasza specjalizacja"
To zdanie mówi wszystko o tym, co wciąż uważa się za „akceptowalne” ciało kobiety w przestrzeni publicznej.
Ciało kobiety aktywnej? Ma być:
🔸 mniejsze
🔸 kompaktowe
🔸 jędrniejsze
🔸 bardziej kontrolowalne
Nie mam już na to zgody. I chcę usłyszeć też Ciebie: kobietę w drugiej połowie życia, która ma moc sprawczą i siłę nabywczą.
To my kształtujemy standardy:
Jestem aktywna, bo chcę czuć swoje ciało – nie je naprawiać.
Ćwiczę, bo chcę być silna, uważna, żywa – nie mniejsza.
Praktykuję, bo moje ciało jest moim domem – nie projektem społecznym do realizacji.
Nie muszę nosić xs, żeby zostać uznana za „aktywną”.
Nie muszę być „mała”, żeby być wystarczająca.
Jestem nauczycielką jogi.
Mam 40 lat.
Noszę rozmiar 44.
I mam dość patriarchalnych standardów, które zakładają, że aktywność fizyczna kobiet służy wyłącznie redukcji.
To, że się ruszam, nie oznacza, że chcę zniknąć.
To, że jestem większa, nie oznacza, że mam być mniej widoczna.
Piszę ten post, żeby przypomnieć wszystkim kobietom – w wieku 40+, 50+, z większymi ciałami, większymi piersiami, większym apetytem na życie:
Nie musimy spełniać cudzych wyobrażeń o tym, jak wygląda kobiecość. Kup sobie wymarzony stanik sportowy i ćwicz tak jak lubisz!
Nie ćwiczymy, żeby się zmieścić.
Ćwiczymy, żeby się rozgościć.
PsychoPiesek - Szkolenie Psów Głogów - Julia Kożuchowska