10/02/2021
Dzisiaj będzie o GRANICACH…
Granice to metafora takiej chwili, w której chcę komuś powiedzieć „nie”, „stop”, „dosyć”, „dotąd”.
Są trudne z wielu powodów. Mogę bać się mówić „nie”, bo kiedyś usłyszałam, że nie wolno odmawiać/być niemiłym/być niegrzecznym. Mogę nie mówić „nie” bo spodziewam się, że ktoś nie uszanuje mojego „nie” i mnie naruszy/przekroczy. Czasami nie mówię „nie”, żeby było jakoś łatwiej, żeby nie robić kłopotu. Bywa i tak, że nie mówię „nie”, bo nawet nie słyszę swojego wewnętrznego głosu, który podpowiada mi, że czegoś nie chcę… a dopiero po fakcie orientuję się, że zadziało się coś, czego nie chciałam.
W relacji z drugim człowiekiem z granicami jest dwojaki kłopot. Po pierwsze, samo postawienie granicy. A więc zrozumienie gdzie są moje granice, czego chcę, czego nie chcę i wyartykułowanie tego. A potem? Potem, poza powiedzeniem, bycie wierną sobie i trzymanie tych granic z uważnością na okoliczności.
A druga strona medalu? Czasami myślę, że to jeszcze trudniejsze niż ta wyżej. Druga strona to uszanowanie czyichś granic. Czyli jak usłyszę czyjeś „nie”, to że zaczekam z czymś, przemyślę jeszcze raz sprawę, spróbuję zaspokoić swoje potrzeby bez naruszania tej osoby.