
23/09/2025
Czasem to przychodzi jak szept – delikatne „nie tędy droga”, „spróbuj inaczej”, „to właśnie to”… A my, przyzwyczajone do logiki, do tabelek, do tego, co wygląda dobrze w oczach innych, uciszamy ten głos, nazywając go przesadą, wyobraźnią albo hormonami.
A przecież to intuicja. Twój wewnętrzny kompas. Ta część ciebie, która wie, zanim zdążysz pomyśleć.
Twoja dusza przyszła na ten świat z kierunkiem, z mapą – z poczuciem, dokąd zmierza. Ale z biegiem lat zagłuszają ją cudze oczekiwania, role, obowiązki i nakazy. I wydaje się, że ten głos zamilkł. A on nie zamilkł. Wciąż tam jest, tylko czeka, aż znajdziesz w sobie dość ciszy, by go usłyszeć.
Intuicja to nie magia, to język ciała, serca i doświadczenia. To oddech, który rozszerza cię, gdy coś jest twoje, i ciężar, który zapada się w brzuchu, gdy coś cię oddala od siebie. To nie dowody i argumenty, ale mądrość, która płynie miększym głosem niż strach, a jednocześnie mocniejszym niż logika.
W połowie życia ten głos staje się głośniejszy. Nagle praca, którą „jakoś znosiłaś”, staje się nie do zniesienia. Relacja, która od dawna wysysa siły, nie daje się już dłużej tłumaczyć. A zapomniane marzenie, które kiedyś odłożyłaś na półkę, nagle znów puka do drzwi.
To właśnie intuicja przypomina: wystarczająco długo szłaś cudzymi drogami. Teraz czas odnaleźć własną.
I nie, nie jesteś „szalona”. Ty po prostu się budzisz.
A kiedy naprawdę zaczniesz ufać swojemu wewnętrznemu głosowi, życie nie stanie się łatwiejsze… stanie się jaśniejsze. A jasność to również moc.