
09/21/2025
Public spaces are our shared territory — train stations, streets, trams, university campuses, cafés. We want to believe they are safe. But when violence occurs, something inside us breaks. We no longer walk the sidewalks the same way, no longer glance at the person sitting next to us on the metro the same way. Violence hurts not just the victim, but everyone who witnesses it — especially those with their own past trauma.
We react differently to the tragic news: some scroll past, some stop and cry, some discuss. Yet beneath it all, we feel the same truth: the world we expect to be predictable isn’t always so. The real danger lies in letting fear take over — avoiding public spaces, closing ourselves off, losing trust. Violence spreads fear beyond its immediate victim.
While we can’t undo the tragedies on our streets, we can choose to care for one another. Notice the person next to you, ask a friend if they’re okay, smile at a stranger in line. Small acts of kindness are like bandages on a fractured world. We won’t stop all violence, but we can soften its echo. Safety grows not just from cameras or guards, but from seeing each other, and saying, even silently, “I see you. You are not alone.”
Przestrzeń publiczna to nasze wspólne terytorium - dworce, ulice, tramwaje, kampusy uniwersyteckie, kawiarnie. Chcemy wierzyć, że są bezpieczne. Kiedy jednak dochodzi w nich do przemocy, coś w nas pęka. Już nie idziemy chodnikiem tak samo swobodnie, już inaczej patrzymy na pasażera, który siedzi obok w wagonie metra. Przemoc uderza nie tylko w ofiarę, ale i w tych, którzy o niej słyszą — szczególnie jeśli kiedyś sami przeżyli coś, co odcisnęło ślad na psychice.
Kiedy słyszymy o takich tragediach, możemy reagować różnie. Jedni przewijają stronę dalej, inni zatrzymują się, płaczą, wchodzą w dyskusje. Ale gdzieś pod powierzchnią wszyscy czujemy to samo - świat, który powinien być przewidywalny, nie zawsze taki jest. I tu tkwi największe niebezpieczeństwo — że zaczniemy unikać przestrzeni publicznych, że zamkniemy się w sobie, że stracimy zaufanie. To jest właśnie psychologiczny efekt przemocy -nie tylko rani czy zabija ofiarę, ale i sieje strach w nas wszystkich.
I choć nie cofniemy tragicznych wydarzeń, które dzieją się na ulicach, możemy zrobić coś innego — nie być obojętnymi na siebie nawzajem. Zauważyć człowieka, który siedzi obok w tramwaju. Zapytać znajomego, czy wszystko w porządku. Uśmiechnąć się do nieznajomej osoby w kolejce do kasy. Ta codzienna życzliwość i zainteresowanie drugim człowiekiem są jak plaster na pęknięcia w świecie, który bywa brutalny. Nie powstrzymamy całej przemocy, ale możemy osłabić jej echo — przez troskę, bliskość i uważność na los drugiego człowieka. Bo świat staje się mniej groźny nie tylko dzięki kamerom i ochronie, ale dzięki temu, że ludzie patrzą na siebie z życzliwością. Poczucie bezpieczeństwa zaczyna się od prostego „widzę cię, nie jesteś sam”.
# SelfCareForTheMind
Czasem wystarczy jedno zdanie w serwisie informacyjnym, żeby serce zaczęło bić szybciej, a dłonie zrobiły się zimne.